Kino Muza działa od 1908 roku – zostało otwarte pod nazwą”Theater Apollo”. W 1910 roku przybrało nazwę „Colosseum”, w 1934 „Europa”, 1935 „Świt”, w 1940 „Zentral Lichtspiele”, w 1945 „Wolność” i od lat 50-tych „Muza”. Jest jednym z poznańskich kin studyjnych, które zachowało wygląd i repertuar kina z tradycjami.

Motto kina brzmi: WIEMY, CO GRAMY. Ma to odzwierciedlenie w starannie dobieranym repertuarze, w którym można znaleźć przede wszystkim kino europejskie i autorskie bez reklam.

Na dzisiejszej kozetce, pracownicy kina opowiadają o mijającym roku, planach oraz tym czy film może leczyć?

Dorota Reksińska – Główna specjalistka ds. promocji i produkcji wydarzeń:

Początkowo zainteresowanie cyklem było umiarkowane. Z czasem jednak, kiedy mijały kolejne miesiące i widzowie widzieli też jakie tytuły przygotowujemy dla nich na spotkania „w ciemno”, zaufanie do nas wzrosło diametralnie. Szybko okazało się, że filmy, które wyświetlamy na Kinie w Ciemno są starannie przemyślane: celujemy w przedpremierowe tytuły, które sami chcielibyśmy obejrzeć lub starsze klasyki, które marzyłoby nam się zobaczyć ponownie na dużym ekranie.

Na ten moment kupienie biletu przed samym seansem jest praktycznie niemożliwe, ponieważ wyprzedają się dużo wcześniej. Dla nas jest to informacja o tym, że osoby odwiedzające Kino Muza naprawdę nam ufają. Dla naszych widzów, jest to sposób na miłe spędzenie niedzielnego wieczoru w gronie znajomych: często przy pysznym cieście, kawie lub piwie i na dodatek z rewelacyjnym filmem.

Z jednej strony atmosfera ciekawości i filmowej niepewności, stała się dla mieszkańców Poznania bardzo intrygująca. Z drugiej strony na każdym seansie rozlosowujemy niespodzianki od naszych Partnerów: Dark Restaurant i Exodus Escape Room, co stanowi miły dodatek do samego seansu-niespodzianki. Skąd sam pomysł? Czy sytuacja, w której ktoś zaskakuje nas dobrym filmem, którego wcześniej nie znaliśmy lub nie nigdy nie widzieliśmy nie jest idealna?

Dorota Reksińska:

Paradoksalnie myślę, że teraz takie spotkania są jeszcze bardziej potrzebne niż kiedykolwiek – szczególnie w czasach, gdy świat pędzi. Bardzo często oglądamy filmy w kinie i nie poddajemy ich dokładniejszej analizie, a podsumowanie obejrzanej treści, ogranicza się do stwierdzenia: „podobało mi się/nie podobało mi się”.

Tymczasem warstw oraz znaczeń, które warto poddać wewnętrznej analizie jest mnóstwo. Podczas cyklu: FILOZOFICZNA ŚRODA Z GUTEK FILM, nigdy nie wyświetlamy filmów o prostej strukturze. Razem z dystrybutorem Gutek Film, dobieramy takie tytuły, których dłuższe przemyślenie jest niezbędne do ich właściwego przeżycia.

Ludzie potrzebują w takich sytuacjach swoistego przewodnika, kogoś kto podpowie, naprowadzi lub zada odpowiednie pytanie, na które sami będą musieli wewnątrz siebie odpowiedzieć. Nawet jeśli poszczególne osoby nie biorą aktywnego udziału w dyskusji po projekcji, to przysłuchują się i swoje przemyślenia zabierają ze sobą do domu. Ilość osób, które ciekawe są dyskusji po filmie jest bardzo duża.

Jeśli chodzi o prelegentów, to twarzą naszego cyklu jest od dawna Andrzej Marzec, który jest filozofem, krytykiem filmowym, doktorem nauk humanistycznych oraz adiunktem w Instytucie Filozofii UAM w Poznaniu. Dzięki jego charyzmatycznej postaci oraz zamiłowaniu do filozofii mamy pewność, że pozostawiamy naszych widzów w dobrych rękach.

Dorota Reksińska:

Dzięki cyklicznym działaniom w obrębie swoich programów, każde z poznańskich kin studyjnych jest nieco inne i to dobrze, ponieważ dzięki temu każdemu z nas udało się zachować swój oryginalny charakter, a także nie poddawać się niezdrowej branżowej rywalizacji.

Po rewolucji cyfrowej, która objęła już cały Poznań, jesteśmy ostatnim kinem w tym mieście, które poza kopiami cyfrowymi, regularnie wyświetla filmy z analogowej taśmy filmowej 35 mm. Staramy się mieć otwarte głowy i pozostawać otwarci na potrzeby naszych widzów, aby tak długo jak zgadzają się one z naszym myśleniem o Muzie, spełniać ich kinowe marzenia.

Jedną z głównych zasad, które wyznajemy jest to, że jeśli bardzo się czegoś chce, to nic nie jest niemożliwe. Dlatego też wprowadzamy w życie pomysły – często z pozoru nietypowe – takie jak kinowe seanse z ukochanymi czworonogami, targi świąteczne czy chociażby kino rowerowe.

Często też gramy filmy nie w celu zarobkowym, ale dlatego, że ich tematykę z jakiegoś powodu uznajemy za społecznie ważną. Mamy również znakomity zespół ludzi przepełnionych pasją do kina, którzy wkładają w to miejsce całe serce, tworzą je i zawsze im się chce więcej niż wymagają tego etatowe zobowiązania. Myślę, że nasi widzowie to doceniają.

Dorota Reksińska:

Od dłuższego czasu w Polsce, mówiąc o kinach studyjnych używa się anglojęzycznej nazwy art house. Pojęcie to w najbardziej adekwatny z możliwych sposobów oddaje ideę tego, jakim miejscem powinno być lokalne niezależne kino. Zgodnie z tą koncepcją, praca kina nie może ograniczać się jedynie do zwykłego grania repertuarowego filmów – wówczas nie ma w nim życia.

Aby dane miejsce miało swoją duszę, oprócz zwykłych projekcji muszą odbywać się w nich również wydarzenia, które sprawiają, że o kinie studyjnym myśli się zupełnie inaczej, niż o zwykłym multipleksie. To tutaj odbywają się spotkania z twórcami, pokazy specjalne filmów, których nie można zobaczyć nigdzie indziej, prelekcje, dyskusje i omówienia przy okazji DKF-ów, czy trudniejszych propozycji repertuarowych. W końcu, to również miejsce, gdzie odbywają się festiwale, a także imprezy dedykowane pod daną okoliczność.

Cała ta struktura sprawia, że kino studyjne nie jest miejscem, do którego przychodzi się tylko i wyłącznie po to, aby obejrzeć film. Mówię o tym, ponieważ uważam, że dokładnie tego też oczekują od nas mieszkańcy, którzy odwiedzają Muzę. Myślę również, że udaje nam się te oczekiwania sukcesywnie zaspokajać. Nasi widzowie są przede wszystkim świadomi. Rzadko zdarza się, że trafia ktoś do nas przypadkiem.

Mamy raczej stałą widownie, która od lat traktuje Muzę jako swoje miejsce. Wielu z nich, przychodzi do Muzy regularnie, nawet kilkanaście razy w miesiącu. Często zabierają ze sobą znajomych, pokazując i dzieląc się w ten sposób miejscem, które jest dla nich ważne.

Mam też wrażenie, że widzowie ufają naszym wyborom programowym. W pewnym sensie wiedzą, że jeśli Muza wyświetla jakiś film, to z pewnością jest w nim coś, co warto zobaczyć.

Joanna Piotrowiak – Kierowniczka Kina Muza:

Każdy film jest podrożą w nieznane odbywającą się w wygodnym i bezpiecznym fotelu. Gdy oglądamy film przyjmujemy różne perspektywy widzenia świata proponowane przez reżyserów. Często bohaterowie budzą w nas empatię i wchodzimy w „ich buty”, a czasem odnajdujemy w ich historiach cząstkę siebie.

Kino ma ogromne możliwości psychoterapeutyczne, ponieważ, oprócz fotografii najbardziej ze wszystkich dziedzin sztuki, potrafi „naśladować rzeczywistość”.

Oglądam sporo filmów i czuję, że między innymi dzięki temu jestem kim jestem. Jestem przekonana o ogromnej roli filmu w postrzeganiu świata, edukacji kulturalnej, kulturowej i w psychologii również. Moją teorię potwierdzają pasjonujące dyskusje będące częścią naszego cyklu „Filmoterapia z sensem”.

Dorota Reksińska:

Zdarza się, że kiedy wyjeżdżamy za granicę i tęsknimy za filmami, to okazuje się – zarówno w warunkach festiwalowych, jak i zwykłych repertuarach kin – że nie możemy obejrzeć filmu w danym miejscu, ponieważ jest on wyświetlany w nieznanym dla nas języku bez angielskich napisów.

Poznań to z jednej strony wielkie miasto akademickie, w którym mieści się trzecia co do wielkości uczelnia w Polsce. Z drugiej strony, to również miasto biznesowe, do którego nieustannie przyjeżdżają obcokrajowcy w celach służbowych. Ciężko mi powiedzieć jak sprawa wygląda na terenie całej Polski, jednak w stolicy Wielkopolski anglojęzycznych mieszkańców jest bardzo dużo. Często też pojawiały się pytania kierowane w naszą stronę, czy np. filmy polskie pokazujemy z napisami angielskimi.

Na tej postawie podjęliśmy decyzję, że chcemy, aby był to pewien standard w naszym kinie. Dlatego też zawsze, kiedy tylko będzie to możliwe, będziemy pokazywać filmy w wersji zrozumiałej dla obcokrajowców. Nie robimy tego tylko w sytuacjach, kiedy dystrybutor nie może nam dostarczyć kopii z taką opcją.

Dorota Reksińska:

Z pewnością nie jest tak, że kinom studyjnym jest coraz łatwiej – szczególnie przez propozycje cenowe, które multipleksy wprowadziły w ostatnich latach. Małym kinom ciężko jest rywalizować w programami takimi jak Cinema City Unlimited czy Najtańsze Wtorki Tylko Z Mastercard® w Multikinach.

W grę wchodzą tutaj ogromne pieniądze wielkich zagranicznych kapitałów, które sprawiają, że kinom studyjnym coraz trudniej jest bronić się tańszymi cenami biletów. Podobnie problematyczne bywają wymogi dystrybutorów, w kontekście warunków wyświetlania danych filmów. O tyle o ile, multipleks może pozwolić sobie na to, żeby przykładowo na jednej ze swoich sal grać jeden tytuł filmowy przez trzy tygodnie, o tyle dla kina jednosalowego jest to samobójstwo.

To co z pewnością zawsze będzie naszą przewagą nad wielosalowymi gigantami, to kameralna atmosfera, w której nadal wiele osób czuje się dużo swobodnie. Ponownie sprowadza się to do kwestii zaufania, o której wspominałam już wcześniej. W kinie studyjnym takim jak Muza, nie gra się filmów, które są nieprzemyślane, a repertuar poddawany jest starannej selekcji.

Niezmiennie wiele osób ceni też sobie odbiór filmu w kinie studyjnym, gdzie na Widowni rzadko spotyka się kogoś, kto przyszedł nie w celu obejrzenia danego tytułu, ale po to żeby porozmawiać z osobą na sąsiednim fotelu lub szeleścić nad głową popcornem czy innymi nachosami.

Joanna Piotrowiak:

W 2017 roku czekałam na trzy nowe filmy kolejne moich ulubionych twórców Rubena Ostlunda – The Square, Yorgos Lanthimos’a – Zabicie świętego jelenia oraz Blade Runnera 2049 Denisa Villeneuve’a. W żadnym z tych przypadków się nie zawiodłam. Ciekawym tytułem było też Mięso w reżyserii debiutantki – Juli Docournau.

Widać w tych tytułach ogromny potencjał kina autorskiego, które charakteryzuje się specyficznym dla każdego z tych autorów językiem kina, dramaturgią, podejmowanymi tematami często głęboko filozoficznymi i oddziaływaniem na widzów, którym nie pozwalają pozostać obojętnymi.

Kino polskie zaskoczyło w końcówce roku – od festiwalu w Gdyni, na którym ku zaskoczeniu widzów i mam wrażenie również środowiska filmowego królowały debiuty. W 2017 mieliśmy już okazję zobaczyć w kinach mocną Cichą Noc Piotra Domalewskiego, intrygujący Photon Normana Leto i czekamy na wejście do kin bardzo ciekawej formalnie i dramaturgicznie Wieży. Jasny dzień w reż. Jagody Szelc.

Najsilniejszymi polskimi tytułami był zdecydowanie kolejny obraz cesarzowej polskiej kinematografii – Agnieszki Holland – Pokot oraz dokumentalna Komunia w reż. Anny Zameckiej- nagradzana w kraju i za granicą m.in. Europejską Nagroda Filmową.

Dorota Reksińska:

Rok 2017 był przede wszystkim czasem przygotowywania się do tego, co czeka nas w 2018 roku. Już za kilka miesięcy rozpoczynamy ogromny remont, po którym Muza stanie się kinem trzysalowym.

Proszę nam życzyć, żeby w trakcie tej budowlano-remontowej rewolucji, spotkało nas jak najmniej niemiłych niespodzianek, siły i odporności na brak snu, a także jak najwięcej zadowolonych widzów, żebyśmy zawsze trzymali poziom i stworzyli w tym miejscu najlepsze kino w Polsce.

Nic więcej do pełni szczęścia nam nie potrzeba.