Powolne wycofywanie się matki, brak męskiego wzorca, pierwsza miłość, utrata przyjaciela czy brak siły, aby stawić czoła kolejnym kochankom w rodzinie. To lato nie oszczędza Piotrka, a kamera umiejętnie stara się uchwycić te ważne momenty.

Dzisiaj rozmawiamy o rozpadzie rodziny i umiejętności odnalezienia się w nowej sytuacji. Widzimy relacje rodzice – dziecko. Na dzisiejszą kozetkę zaprosiłam reżysera Adama Gruzińskiego oraz parę aktorów: Urszulę Grabowską i Maxa Jastrzębskiego. A wszystko za sprawą premiery filmu Wspomnienie lata, który już teraz możecie zobaczyć na ekranach polskich kin.

Zapraszamy do refleksji, bowiem wrażliwość nie jest związana z metryką, a bardziej z doświadczeniem. Sądzę, że każdy odnajdzie siebie w tym obrazie.

Adam Guziński: 

Prowadziłem jeden projekt, ale niestety nie udało się go dokończyć. Przerwa była spowodowana tym, że szukałem odpowiedniego scenariusza, czekałem na fundusze. Dodatkowo casting na aktora się przedłużał. Nic w przyrodzie nie ginie i oto wracam!

Urszula Grabowska:

Ten film uwidzi, bowiem porusza indywidualne sprawy i my (widzowie) odnajdujemy siebie w tym obrazie z różnej perspektywy. Pobudza  wspomnienie lat dzieciństwa. Sytuacji intymnych, najtrwalszych i takich… pierwszych. Widzimy relacje rodzice – dziecko, ale i relacje w małżeństwie, które jest fikcją. Zapraszamy do refleksji, bowiem wrażliwość nie jest związana z metryką, a bardziej z doświadczeniem. Sądzę, że każdy odnajdzie siebie w tym obrazie.

Trzeba założyć nieśpieszne dziewięćdziesiąt minut i powrócić do czasów odległych, pozornej sielankowości i naznaczenia. Uważam, że hasłem filmu jest „Co chatka, to zagadka”. Relacje przedstawione w filmie Adama są tak głębokie, niedopowiedziane i zamiecione pod dywan. To przepiękny obraz!

Adam:

Z drugiej strony dopowiadam: „Nie mów nikomu, co się dzieje w domu”. Ten slogan również dosadnie wybrzmiewa. To jest film o utracie relacji i destrukcji rodziny. Chciałem pokazać, jak brak uważności i zatracenie się w swoich sprawach, powoduje rozerwanie więzi. Gdzie w tym wszystkim jest dziecko. To ciężka próba…

Urszula:

Na szczęście u mojego syna ten bunt jeszcze nie nastąpił (śmiech). To co mi na pewno pomogło, to obeznanie się ze światem chłopięcych spraw. Ułatwiało mi to nawiązane relacji z Maxem jeszcze przed zdjęciami. Zaczęliśmy od regularnych spotkań, by się poznać, pobyć ze sobą. By wytworzyła się ta naturalna więź, która później pomoże przed kamerą. Przełamywaliśmy naturalne bariery ochronne. Zawodowi aktorzy mają łatwiej, a Max był naturszczykiem. W związku z tym musiałam go poniekąd chronić i oswajać. Jako matka nastolatka na szczęście też miałam swoje techniki.

Adam:

Interesuje mnie perspektywa opowiadania o świecie dorosłych poprzez medium jakim jest dorastające dziecko. Silne, emocjonalne odbieranie świata przez młodego bohatera, można przedstawić ciekawe mechanizmy np. obronne. Wybór dziecka do roli Piotrka nie był łatwy. Przeprowadziłem castingi w całej Polsce. Zacząłem od Łodzi, byłem również w Katowicach. Jeździłem po szkołach i szukałem dziecka, które wpisze się w mój naszkicowany typ. Maxa spotkałem w Warszawie. Czy będą kolejne, wspólne projekty? Czas pokaże. 

Max Jastrzębski:

To była moja pierwsza styczność z aktorstwem i filmem. Z Urszulą nawiązywałem relacje trzy miesiące wcześniej. Bardzo się polubiliśmy i łatwo było mi wejść w rolę. Podobnie z Robertem Więckiewiczem. Czysta przyjemność.

Urszula:

Zdecydowanie scena z prześcieradłem i kolejna z zamkniętymi drzwiami. Tam musiałam posunąć się do czegoś, co dla mnie było najbardziej niewygodne w ochronie Maxa, czyli go uderzyć… Oczywiście są różne techniki i sposoby zagrania takich scen, ale istnieje pokusa, by zrobić to na tyle wiarygodnie, aby widz to kupił. Musiałam zastosować afekt kontrolowany. Scena z praniem została stworzona na granicy… Tutaj kończyło się aktorstwo, a wchodził człowiek. Adam to zauważył i czekał na obrót sprawy.

Wiedzieliśmy, że jesteśmy o włos od zanurzenia się w 100% w zaistniałą sytuację. Podziwiam Maxa! Pomimo młodego wieku, ma w sobie sporą dojrzałość. Potrafi odciąć się od roli, a z drugiej strony zagrać tak wiarygodnie. W pewnym momencie mówiłam mu: Max, ja teraz będę na Ciebie ta strasznie krzyczeć, ale to są relacje poza nami. To emocje postaci. On nie pozostawał mi dłużny…

Max:

To prawda. Użyłem takiej siły, że Urszula była w szoku. Podobnie jak z bieganiem dookoła stołu. Strasznie się zmęczyliśmy. Ja z kolei zapamiętałem dwie sceny. Pierwsza to szachy z ojcem. Bardzo trudna psychicznie scena. Na niej też spoczywał ciężar dalszej opowieści. Druga to scena z sarenką. Fizyczny maraton, bowiem kręciliśmy ją do trzeciej w nocy, a zwierzę kilka razy nam uciekło.

Urszula:

Był to bardzo precyzyjny scenariusz i Adam od razu zaznaczył, że on na ekranie chce zobaczyć dokładnie to, co zapisał. Fabuła musi iść po sznurku. Oczywiście mam też swoją wrażliwość, wewnętrzny świat i zdolność odczuwania.  Na tej zapisanej literze, mogłam wypełnić sobą fabułę. Nie było jednak miejsca na improwizację. Adam posiada mocny charakter i bierze pełną odpowiedzialność za swoje pomysły. To daje niezłą szkołę dla samej dyscypliny.

Dlaczego podjęłam współpracę? Urzekł mnie scenariusz w sposobie opowiedzenia historii i prowadzenia narracji. Przenikania i dopowiadania tych dwóch światów. Bo to był świetny komentarz dla równoległych fabuł dziecka i dorosłych. Miałam możliwość opowiedzenia o emocjach kobiety, która traci nad sobą kontrolę. Ciekawie też zostałam pokazana jako kochanka bez kochanka. Adam w doskonały sposób przedstawił, że nie musimy opowiadać wszystkiego wprost, a zostawiamy uchylone okno na domysły.

Urszula:

Adam założył, że cały film jest objęty klamrą. Moja bohaterka nie potrafi się zatrzymać.  Ślepo brnie w romans, który nie ma przyszłości. Dopiero w finałowej scenie widzimy jej reakcję. Przychodzi refleksja. Boże! Co ja zrobiłam? Co uroniłam i jak pogwałciłam świat wewnętrznych przeżyć mojego syna. Ta rola boli, ale jest bardzo prawdziwa.

Urszula:

To spojrzenie, komunikat, który Piotrek nadał matce i to co ona zrozumiała. Czy będzie to szansa na nowe rozdanie? Tego nie wiem, nie chcę dywagować. Proszę jednak pamiętać, że dzieci mają ogromna zdolność wybaczania. O tym również jest „Wspomnienie lata”.

 

Adam:

Od samego początku, aż do ostatnich chwil w filmie widzimy, że Piotr ją podziwia. Każdy grymas, zmianę strojów, taniec czy grę w szachy. Opowiedziałem historię o ich relacjach. W pewnym momencie, z powodu braku ojca ta więź staje się na tyle bliska, że aż niebezpieczna. Zdrada matki tak silnie wpływa na chłopca, że trudno będzie odbudować te relacje.

Wojciech Jerzy Has, którego niezwykle cenię zawsze mi powtarzał: graj kontrastem. Mamy sielankowość, a z drugiej strony traumatyczne zdarzenia w domu bohaterów. To spojrzenie za każdym razem będzie inne. Bo… to wspomnienie. Wspomnienie czegoś co już nie wróci. 

Adam:

Szukałem klucza. To nie jest moja historia, ale mój świat. Jest nasycony masą drobiazgów. Te same figurki na szafie, moje wspomnienie ciepłych dni nad wodą czy wygląd mieszkania.  Prosiłem by mieszkanie naszych bohaterów wyglądało ja moje z lat 70.

Adam:

Moja praca z dziećmi nie polega na tym, że ich obciążam psychologicznie. Oczywiście konsultacje były, jak również obecni na planie rodzice Maxa. Często aktorzy nie wiedzą co zagrają, dostarczam im poszczególne sceny, a nie cały scenariusz. Świadomość reżysera polega na tym, że łączy pewne elementy w kontekst. Muszę wiedzieć do jakich emocji poprzez tę scenę chcę dojść w kolejnych. Max miał od początku świadomość , że to tylko film. Ktoś przychodzi i ma wykonać zadanie.

Urszula:

Zbliżając się do historii Wisi, udałam się na rozmowę do psychologa. Chciałam dowiedzieć się  gdzie istnieje niebezpieczna granica relacji matki z synem. Dziecko nie jest w stanie zrekompensować marzeń matki o idealnej miłości. Co się dzieje gdy w rodzinie brakuje jednego ogniwa. Wiedziałam, że zagranie niepełnego układu to będą olbrzymie przeciążenia. Również dla aktora.

Adam:

Interesował mnie stan opuszczenia rodziny przez ojca. Jego nieobecność. Dzięki temu rusza lawina: zerwania relacji i braku fizycznego kontaktu. Teraz są social media czy skype. Ojca nie ma fizycznie, ale za pomocą technologii ten kontakt jest zachowany. Dwadzieścia, trzydzieści lat temu było trudniej. Ta osoba dosłownie i w przenośni znikała. Brak uruchamia konflikt tej historii. W tamtym czasie takie sytuacje były silniej pokazane.

Duch tamtych czasów to wspomnienie lata – ktoś wspomina to lato. Które? Jakie było? Czym pachniało? Tego nie wiem. Proszę pamiętać to nie jest lato – to wspomnienie JAKIEGOŚ lata. Retrospekcja. KOGO? Może się dowiemy…?

Co chatka to zagadka

„Smukłymi palcami grabię jesienne liście mając nadzieję, że pod nimi znajdę zeszłoroczne lato…” Lubicie drugą porę roku? Ja uwielbiam! Zbliża się weekend, więc proszę przeczytajcie ten tekst zrelaksowani. To Wasz dzień! Po pierwsze niech Boguś Linda do Was ładnie przemówi. Ten utwór zawsze kojarzy mi się z czymś ulotnym i ciepłym. Teraz poproszę abyście zamknęli oczy i… odpłynęli. Dajcie się poprowadzić w fajny, letni, trochę deszczowy dzień. Czujecie? Ten moment, gdy z rana wychodzicie z namiotu i opuszkami palców dotykacie rosy? To ciekawe, subtelne draśniecie. A teraz zamknijcie oczy…

3…
2…
1…

Słyszycie? To ptaki… W końcu jest 7.00! Mamy już dotyk i odgłosy. Przyszła pora na zapach. W lato wszystko dla mnie pachnie z podwójną siłą: lawenda, len, las, liście i lipy. Siadam na werandzie i czas się zatrzymuje. Dochodzi wzrok, który jest bardzo spostrzegawczy. Zauważa szczegóły jak i kolory, barwy, kontury oraz strukturę. Kocham patrzeć na może, gdy mam kostki zanurzone pod wodą. Na początku jest zimno, a po chwili ciało się przyzwyczaja. Zauważam również gęsią skórę…

Trzeci ze zmysłów domaga się uwagi – smak. Zapraszam go również do zabawy. Słodki, delikatny i pozostawiający na języku świeżość. To zdecydowanie arbuz, truskawki i zimne piwo w hamaku na Mazurach, gdzie spędziłam młodość. Nie można zapomnieć o słoneczniku, który potrafię oskubać w pół dnia! Wszystko smakuję palcami, które są w pewnym momencie soczyste, ale i pobrudzone. Na zakończenie przechodzimy do percepcji czasu, czyli zmysłu odpowiadającego za odmierzanie etapów. Dla mnie w lato czas się zatrzymuje, podobnie jak we „Wspomnieniu lata”.

Reżyser zabiera nas do emocjonalnych stanów bohaterów. Właściwie nic nie zostaje tu wypowiedziane na głos: romans matki, świadomość, że jej syn o wszystkim wie, uczucie chłopaka do przyjezdnej dziewczyny, przemoc seksualna. Wszystko, co najważniejsze wybrzmiewa między słowami: w najdrobniejszych gestach, nieoczywistych zbitkach montażowych, rekwizytach i piosenkach.

Obraz trudno nazwać nostalgicznym powrotem do przeszłości. Reżyser raczy nas bardziej smutkiem i goryczą. Max Jastrzębski – obiecujący debiutant bezbłędnie wyraża oba te uczucia. W twarzy dostrzec można zarówno niewinność jak i pierwsze objawy burzy hormonów, grzecznego dużego chłopca oraz drzemiącego agresją małego mężczyznę. Fabuła od początku przypomina mi „Wildlife” w reż. Paula Dano, o którym pisałam tutaj. Guziński również tworzy subtelne kino, na które składają się małe wstrząsy. To lato stanie się ważną lekcją, ale nie zapisze się kolorowymi barwami na karcie wspomnień.

03

To wszystko nie miałoby jednak znaczenia, gdyby nie aktorzy. Szczególne brawa należą się młodym wykonawcom. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem w polskim kinie tak dobrze grających dzieci. Robią tym większe wrażenie, że nie mają żadnego doświadczenia aktorskiego. Dorośli również radzą sobie świetnie. Urszula Grabowska gra wyraziście, ekspresyjnie, ale nie przesadnie. Tworzy bardzo realistyczny i trudny do potępienia portret zakochanej kobiety. Robert Więckiewicz w raptem trzech scenach fantastycznie oddaje trudną sytuację zdradzonego męża. „Wspomnienie lata” jest dziełem niewielkim, drobnym, co nie przeszkadza reżyserowi w ukazaniu głębokiego, złożonego problemu psychologicznego. Dzięki swojej skromności i atmosferze lata nigdy nie przytłacza widza, ale każe mu myśleć. Filmowa sytuacja może bowiem przynieść wiele konsekwencji, wydarzenia mogą się różnie potoczyć. Wspomnienie lata niekoniecznie musi być dniem, może też być nocą. – źródło

Ujęcia robione przez szparę w drzwiach, odbicia w lustrze, zbliżenia, nadają atmosferę zatrzasku. Obraz nie pokazuje za dużo, „szanuje” to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. Nie spodziewajcie się również dramatycznych monologów i ciętych ripost. Oczekujcie dobrze uszytego scenariusza i dziecinnej naiwności, która jednak ma w sobie niesamowicie wiele uroku.

7/10