My pamiętamy. A ONI?

Kilkanaście lat temu jak chodziłam do szkoły o Wołyniu czy Jedwabnem pisano w książkach małym druczkiem. Słyszeliśmy o tych brutalnych czynach, ale przy okazji większych wydarzeń historycznych. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Za to od kilku dni w wyszukiwarce Wikipedii tysiące Polaków wpisuje tylko dwa słowa: Rzeź wołyńska. Kino ma tą wyjątkową moc, że oprócz ogromnej dawki emocji również edukuje. A takie filmy jak „Wołyń” Smarzowskiego zmuszają do odpowiedniego przygotowania się aby zrozumieć temat. Chyba, że podchodzimy do seansu jak do rozrywki. Ale… nie w tym przypadku.

Mam kilku reżyserów polskich, którym ufam. Ufam, że to co stworzą jest dobre/znakomite. Wśród nich byli Krauze, Kieślowski i Munk. Pozostali Stuhr, Kędzierzawska, Borcucha, Jakimowskiego i właśnie Smarzowski. Na początku kręcił teledyski  oraz pracował przy serialach. Swoim debiutem (Wesele 2004 r.) powalił na kolana publiczność i krytyków. Stał się objawieniem i od tego czasu każdy kolejny film jest premierą roku.

Kiedyś usłyszałam, że Smarzowski ma misję do spełnienia. Chce nas – Polaków edukować, a my chcemy podążać za jego głosem. Czy tak naprawdę jest?

Wołyń-reż.-Wojciech-Smarzowski-fot.-©Krzysztof-Wiktor-Film-it1

O „Wołyniu” napisano już praktycznie wszystko. Były nagrody w korytarzu, były głosy oburzenia, było zbieranie środków na dokończenie filmu i premiera. Rafał Oświeciński – redaktor naczelny portalu film.org.pl daje notę 10/10. „WOŁYŃ powoduje, że łzy same cisną się do oczu. Brzmi to tandetnie, pretensjonalnie, ale walę to, to się tak rzadko zdarza, że na chwilę słabości warto sobie pozwolić. Ta historia mnie zniszczyła całkowicie, sponiewierała, a tego typu filmowe emocje towarzyszyły mi raptem kilka razy w życiu.”

Z kolei Jarosław Kuisz i Karolina Wigura w Kulturze Liberalnej krzyczą, że to kicz zła. „„Wołyń” jedynie konstatuje, że w koszmarny sposób zginęło wielu ludzi, bo byli Polakami lub Polakom pomagali. To prawda. Zrozumienie jednak tego, co się stało, Smarzowski pozostawia poza własnymi ramami – i poza polskością. Pozbawiony współczesnego kontekstu, „Wołyń” jest filmem w obecnej sytuacji historycznej i politycznej głęboko niepotrzebnym. Reżyser może powiedzieć, że nic go to nie obchodzi. Jednak pozostał nam na ekranach „banał”, nuda okrucieństwa i omijanie tego, co wymagałoby od reżysera więcej niż ukazania drastycznych scen.”

Na sam koniec mistrz Sobolewski w Gazecie Wyborczej mówi, że „chwilę po pierwszej projekcji „Wołynia” Wojciecha Smarzowskiego na festiwalu w Gdyni chce się powiedzieć jedno: to wielki film. Bez precedensu w polskim kinie po 1989 roku. Nie sądzi wzajemnych przewin, nie prowadzi ku żadnej politycznej tezie. Daje całościowy obraz świata, w którym zło szuka sobie ujścia i je znajduje.”

Jak widzimy ile zdań tyle opinii. Wniosek jest jeden -> obok „Wołynia” nie można przejść obojętnie. Dowodem na to jest moja rozmowa z kumplem po seansie. Zastanawialiśmy się czy można było brutalniej ukazać ten film. Zapewne tak…

FOTOSTORY_101609998_PH_1_0

Przyznam się wam, że szłam z nastawieniem na najgorsze. Pamiętam jak po „Róży” przez ponad tydzień byłam „chora”. Wspomnienia nie dawały zasnąć bo jak można wymazać z pamięci brutalne sceny gwałtów i morderstw? Zawsze powtarzam, że Smarzowski wymierza widzowi lewy sierpowy i patrzy jak puchnie.

Smarzowski otworzył wrota. Sięgnął po temat dla jednych niewygodny dla innych wstydliwy. Zrobił to z charakterystyczną dla siebie dosadnością, umazaniem nas w krwi i ukazaniem najbrudniejszej strony życia. Nie odwracajmy głów, bo o tym nie da się zapomnieć – krzyczą aktorzy z ekranu. Smarzowski podkreślił, że zrealizowanie filmu o Wołyniu uważał za obowiązek. „Wierzę, że jest grupa ludzi, która czeka na ten film. Są kresowiacy, którzy mają swoje lata, odchodzą od nas. Oni jeszcze pamiętają ten okres. Są rodziny. Im się też to należy. To jest nasz filmowy obowiązek – tak jak opowiadamy o Katyniu, jak opowiadamy o Powstaniu Warszawskim, trzeba również opowiedzieć o ludobójstwie na Kresach” – powiedział.

Cała historia przedstawiona jest z perspektywy Polaków, a konkretniej najmłodszej córki gospodarza Zosi Głowackiej-Skiby. Mamy love story, mamy przepięknie pokazaną tradycję, historię i obrzędy religijne. W końcu mamy ze szczegółami pokazane życie lokalnej społeczności, które diametralnie zmienia II wojna światowa. To za co dziękuję Wojtkowi to fakt, że stworzył film, który oddaje sprawiedliwość tysiącom pomordowanych Polaków, ale w którym zarazem nie ma prostych generalizacji. W filmie nie każdy Ukrainiec jest diabłem wcielonym, a każdy Polak pokrzywdzoną owieczką.

Wolynska-rzez-Wojciecha-Smarzowskiego-w-zwiastunie-filmu_article

Film jest brutalny, ale Smarzowski nas do tego przyzwyczaił poprzednimi obrazami. Co mnie osobiście przeraża – nie był tak brutalny jak się tego spodziewałam. Nie wyszłam z kina „sponiewierana”. Może już się uodporniłam? A może w natłoku informacji dnia codziennego oraz agresji płynącej z innych filmów, stałam się mniej zdolna do wczuwania się w czyjeś stany psychiczne? Muszę się nad tym zastanowić…

Film otwiera przepiękna scena zaślubin Polki z Ukraińcem. I choć oko cieszą obrzędy, muzyka i gra aktorska, podświadomie czekamy na najgorsze. Nie pomaga również montaż, który jak na Smarzowskiego tym razem jest kiepściutki. Minusem są też perspektywy, które już widzieliśmy w innych jego filmach. Chociażby ostatnia scena jest skopiowana z „Domu złego”. Nawet przeszywająca muzyka to potwierdza. Film w niektórych momentach ciągnie się niemiłosiernie (2h i 30 min), a ludobójcze sceny zawarte są w ostatniej godzinie. Z drugiej strony dobrze, że reżyser nakierował nas tylko na temat.

Elegancko buduje od samego początku napięcie. Rozwiązania, a zarazem zakończenia nie podaje na tacy. Zostawia furtkę do dyskusji i pogłębienia wiedzy historycznej. Myślę, że to film ważny z punktu widzenia współczesnych wydarzeń. Chodzi mi o wszechobecną nienawiść. Jak mało potrzeba drugiej osobie aby wydała (często niesprawiedliwy) osąd.

Podobnie jak poprzednie filmy reżysera, tak i „Wołyń” jest przepełniony bohaterami. Z tych najbardziej rozpoznawalnych pojawia się sprawdzona gwardia Smarzowskiego: Arkadiusz Jakubik, Janusz Chabior, Jacek Braciak. Najczęściej na ekranie przebywa debiutantka Michalina Łabacz, która poniekąd staje się bohaterką tego filmu. Niezwykle odważne posunięcie, by w centrum uwagi postawić aktorkę znajdującą się na początku swojej drogi zawodowej. Jej kreację uważam, że bardzo dobrą!

d4ccbc24-5107-463c-87d7-c3d25b65d9f3

Trudno debatować, czy w odniesieniu do relacji polsko-ukraińskich „Wołyń” będzie miał efekt zaogniający, czy oczyszczający. Jest filmem wstrząsającym i trzyma widza na szpilkach.

Proszę abyście podeszli do tego filmu z rozwagą i czystym umysłem. Nie osądzajmy kto był zły, a kto dobry. Nie życzę nam, abyśmy kiedykolwiek byli w podobnej sytuacji. Człowiek był człowiekowi wilkiem, ale TY nie daj się zwilczyć.

7/10.

Zapraszam do kin.