Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,
lecz kiedy jej nima
samotnyś jak pies…
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest,
lecz kiedy jej nima
samotnyś jak pies…
Ja chcę jeszcze raz! Takie były moje pierwsze słowa, po zobaczeniu najnowszego filmu Riana Johnsona. 46. letni amerykański reżyser, którego możemy kojarzyć za kamerą takich hitów jak „Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi”, „Breaking Bad” czy autorskiego obrazu „Niesamowici bracia Bloom”. Ostatnimi czasy nie miał zbyt dobrych opinii. Ósma część „Gwiezdnych wojen” w jego wykonaniu bardzo mocno podzieliła wszystkich i jego kolejny film był traktowany z wątpliwościami oraz obawami. Jednak „Na noże” to jest zupełnie inna para kaloszy – bardzo precyzyjnie wykonany i poprowadzony. Punkt wyjścia brzmi jak klasyczna kryminalna opowieść pióra Agathy Christie czy Arthura Conan Doyle’a.
Jeden stary, skrzypiący dom i jedna wielka rodzina absolutnie zdruzgotana śmiercią Harlana Thrombreya – opiekuna swojej całej familii. Kto zabił? Zrobiła to gosposia, a może jego pielęgniarka? Zamknięta przestrzeń, bardzo duży krąg podejrzanych, gdzie każdy ma motyw oraz dość ekscentryczny śledczy, próbujący dotrzeć do prawdy. Ale jakimś dziwnym cudem ta archaiczna konstrukcja nie pachnie naftaliną, bo reżyser bawi się cała konwencją, gdzie nawet ograne elementy (wykorzystane retrospekcje, tajemniczy szantaż czy finałowe rozwiązanie pełne retrospekcji) są po prostu świeże i angażujące.
Z dystansem i humorem, ale nie bez trafnych spostrzeżeń o głębszym charakterze. Idealna propozycja na grudniowy wieczór dla każdego, kto chce się oderwać od rzeczywistości i po prostu miło spędzić czas. Dawno nie widziałam filmu, który ma… tak INTELIGENTNY scenariusz!
Zabawa zaserwowana jest z wprawą zarówno przez reżysera, który panuje nad każdym rytmem, zdaniem i wskazówką, jak i cudowną trupę gwiazd. Craig zręcznie balansuje na granicy między tajemnicą, groteską a prowokacją. Natomiast Jamie Lee Curtis, Michael Shannon, Don Johnson, Toni Collette i Chris Evans dowcipnie i z werwą kreują rodzinkę z piekła rodem, w której każdy ma inną przywarę skrzętnie skrywaną to za diabolicznym uśmiechem, to trzepoczącym oczkiem. Nie będę chyba oryginalna, gdy uznam postać detektywa Blanca, w którego wciela się Daniel Craig za najlepszą kreację! Nasz agent 007 z wręcz przesadnym zaangażowaniem, przyprawionym szczyptą megalomanii i głębokim południowym akcentem rozkochuje w sobie widza od pierwszych minut trwania seansu.
Sławom śmiało stawia czoła równie utalentowana Ana de Armas. Ta skromna dziewczyna, fizycznie niezdolna do blagi, wprowadza też do kryminału wątki nieco poważniejsze, natury nienachalnej obserwacji społecznej, celnej satyry. Ale bez obaw – „Na noże” to przede wszystkim frajda, odmładzająca i dynamizująca klasyczną formułę kryminału Agathy Christie zabawa, z rewelacyjnymi aktorami i takąż zagadką.
Od samego początku do napisów końcowych widzowie mogą poczuć się jak podczas uczestnictwa w sztuce teatralnej, nie muszą martwić się o brak zastanawiających kwestii dotyczących prowadzonego na ich oczach śledztwa czy o niedobór powodów do wybuchu śmiechem. Na noże pretendować może do czołówki najlepszych filmów roku 2019.
Oprawa wizualna umożliwia oglądającym uczestniczenie w prawdziwej uczcie, a kadry wydają się wpisywać w styl Wesa Andersona. Zresztą nie tylko kadry – niekiedy sposób przedstawienia postaci przywołuje na myśl reżysera znanego z ekranowej symetrii, farsy oraz intensywnych barw. Podziwiać można też zgrabne ruchy kamery oraz dopracowane szczegóły misternie stworzonej produkcji o zaskakującej jakości. Za dopełniającą całość nastrojową muzykę odpowiada Nathan Johnson.
Tak jak kryminały Agathy Christie przedstawiały w wyidealizowany sposób kastowe dziewiętnastowieczne angielskie społeczeństwo, tak Johnson obija pluszem współczesną rozwarstwioną Amerykę. Jądrem tej narracji jest poważny konflikt klasowy, jednak w ramach filmu jest on neutralizowany. Nigdy nie pozwala mu się nabrać rewolucyjnego znaczenia.
Reasumując: marsz do kina!
9/10
Zostaw komentarz