Miało być kino noir, a wyszło fake fatale.

Tyle razy sobie obiecałam … Nie oglądaj trailerów! Sama jesteś specjalistą ds. marketingu i doskonale wiesz jak to się robi. Chcesz kupić widza? Wrzucasz najlepsze ujęcia do blendera, miksujesz i masz cacy zwiastun. Ehhh człowiek głupi no to wydaje kilkanaście złotych a potem męczy się blisko 2 godziny i kurczowo siedzi – a nóż coś zaskoczy. „Vanitas vanitatum, et omnia vanitas” …

Druga kwestia: Adrian Brody, aktor żydowskiego pochodzenia już nie zaskoczy. Rolą życia była postać Władysława Szpilmana i to tyle Pestka! Czy od tego momentu widziałaś go w udanych kreacjach? U Allena? Epizod… U Andersona? Niekoniecznie… Ok poddaję się! To, że kręci mnie jako facet nie oznacza, że sprawdza się na ekranie. Tym razem jest podobnie. Jeszcze nigdy nie widziałam, aby aktor tak spaprał zaimek przysłowny: TAK i to kilkanaście razy. Litości!

 

tajemnice-4_62dc4fd315

Ok, od początku: „Tajemnice Manhattanu” thriller w reżyserii  Brian DeCubellis ??? (któż to taki?!). W rolach głównych wspomniany powyżej „Pianista” i  wyginająca śmiało ciało Yvonne Strahovski, której też nie kojarzę.

Pierwsze krople deszczu, zakorkowane ulice i mrok. Widz powinien zanurzyć się w mroczny klimat wielkomiejskiej, pełnej tajemnic ulicy i w intrygę, z której nie sposób się wyplątać. Nowojorska dżungla? Nic bardziej mylnego. Pan DeCudellis, który jednocześnie jest scenarzystą, tak bardzo chciał powrócić do klasyki kina noir, że jego „neo-noirowe” wypociny śmieszą zamiast napawać niepokojem. Mamy dziennikarza, który od pierwszych wypowiedzianych słów utwierdza nas w przekonaniu, że jest zmęczony życiem i mamy femme fatale, która obok klasyki (a coś o tym wiem) nie stała. W końcu mamy również zbrodnię, ale jak prawda wychodzi na jaw to z przerażeniem pytam: seriooo? Jak można tak „stłamsić” zakończenie?

MANHNGT_13

Tajemnice Manhattanu opowiadają o kilku dniach z życia tabloidowego felietonisty Portera Wrena. Dziennikarz codziennie spaceruje mrocznymi ulicami Nowego Yorku w poszukiwaniu dobrych tematów do swej kolumny. Pewnego wieczoru spotyka piękną i bogatą wdowę po znanym reżyserze, Caroline Crowley, która opowiada mu makabryczną historię odnalezienia ciała swojego męża. Długo nie główkując wiemy, że Porter ma rozwikłać zagadnę morderstwa?! Scenariusz „Tajemnic…” powstał na podstawie kryminału autorstwa Collina Harrisona z 1996 roku. Ja rozumiem, że to debiut, że reżyser się starał, ale kochani nie tędy droga;/

„Tajemnice Manhattanu” jak pisze Joanna Ostrowska w swojej recenzji: „to film kuriozalny i niepotrzebny. Nie ratuje go nawet seria mocnych i, jak piszą niektórzy, „bezpruderyjnych” scen seksualnych. Nie ma w tym nic pociągającego. Intryga rozwija się w kierunku spiętrzenia dziwności. Od figurki jadeitowego konia, do starszego pana, który uwielbiał windy i reperował je przez całe życie. Film po 30 minutach nuży, a widz zaczyna się rozglądać po sali. Nie ma sensu wchodzić w temat kryzysu wieku średniego i męską starość, które rzeczywiście wydają się być głównym wątkiem traumy w filmie DeCubellisa. Wystarczy pozostać na poziomie bardzo złego scenariusza filmu kryminalnego.”

tajemnice-3_ef144b2702

Uważam, że reżyser nie wiedział, w jaki sposób przerzucić na ekran książkę i nie do końca wykorzystał jej potencjał. Chlubnym naddatkiem jest grana przez Campbella Scotta postać obłąkanego filmowca, pojawiającego się w retrospekcjach lub kręconych amatorską kamerą ujęć. Jego Simon z jednej strony śmieszy, z drugiej przeraża. Aż boję się zagłębić w jego psychice…

Zakończę może jednak czymś co mi się spodobało? Hmmmm chyba innym razem:(((

3/10