„Chmury zakrywają szczyt tylko dla tych, którzy są na dole.”

Najbardziej lubimy piosenki, które już znamy. Podobnie jest z filmami. Wybitnych obrazów jest za dużo – taka reflaksja narodziła mi się po kilku latach, oglądania średnio 350 pozycji rocznie!

Dlatego nie tracąc czasu na wstępny i filmoznawcze dywagacje, od razu przystąpiłam do odliczania. Wiadomo – ile osób, tyle wyborów, każdy znajdzie wybitne filmy, których poniżej nie zamieściłam. Znajdą się również pozycje, które będziecie chcieli skrytykować. Biorę wszystko na klatę!:)

Mam jednak cichą nadzieję, że pozycje, które tutaj będę wymieniać (moim zdaniem najlepsze z najlepszych), przydadzą Wam się przy wyborze tego, co warto nadrobić w miłym i doborowym towarzystwie.

                                                     Nigdy nie oceniaj!

Dwie mądrości, których przez lata się nauczyłam: nigdy nie oceniaj ludzi po pierwszych 5 minutach oraz nie oceniaj działań bo nigdy nie wiesz co przyniesie los… Łatwo się mówi? Nic bardziej mylnego. On i ona tworzą piękną i z pozoru bardzo szczęśliwą parę. Co się stanie kiedy ona spotka swojego byłego, a on będzie uwodzony przez koleżankę z pracy?

Skromne, spokojne, klasyczne kino obyczajowe, które z jakiegoś powodu nigdy nie weszło do polskich kin. „Zeszłej nocy” Massy Tadjedin to gratka dla miłośników inteligentnych opowieści o relacjach damsko-męskich. Kiedyś mimochodem zobaczyłam na Ale Kino +. Bohaterów jest czwórka, dwie kobiety (Keira Knightley i Eva Mendes) i dwóch mężczyzn (Guillaume Canet i Sam Worthington), a głównym tematem jest zdrada, zarówno fizyczna, jak i psychiczna. „Zeszłej nocy” z miejsca kojarzy się z „Bliżej” Mike’a Nicholsa, w którym bohaterowie wzajemnie się wykorzystywali, by osiągnąć złudne miłosne spełnienie. P.s. nawet mieszkanie Keiry jest tym samym mieszkaniem co pary: Roberts-Owen. I choć „Zeszłej nocy” rzeczywiście miejscami przypomina „Bliżej”, Massy Tadjedin kieruje swój film w nieco inną stronę – słowa nie są tak drastyczne, postawy tak mocne, a rezultaty tak pesymistyczne.

1210

Młodzi małżonkowie rozdzielają się na jedną noc. Michael wyjeżdża z Laurą, Joanna natomiast tej samej nocy spotyka swojego byłego chłopaka, Alex`a, który niespodziewanie przyjechał do Nowego Jorku. Michael być może rzeczywiście wcześniej nie zauważył, że Laura jest nim zauroczona, ale teraz wie na pewno, gdyż wyznała mu to wprost. Z drugiej strony widać, że on też nie pozostaje obojętny na jej urodę. Joanna natomiast nie opiera się zalotom Alex`a. Ta jedna noc stanie się dla obojga małżonków testem wierności.

Głównym punktem programu jest sama definicja zdrady – czy zdradą jest tylko i wyłącznie fizyczny akt, czy też można o niej mówić również w kontekście flirtowania ze świadomością, że w ten sposób można sprowokować jakąś reakcję drugiej strony? Albo inaczej, co jest gorsze: zdrada fizyczna, którą można próbować wyjaśnić kryzysem w związku, męskim testosteronem, kobiecą samotnością czy dziesiątkami innych rzeczy, czy też zdrada psychiczna, która ciągnie za sobą świadomość, że ukochana osoba nie oddała komuś innemu tylko swojego ciała, ale też umysł i prawdopodobnie duszę? Tadjedin stawia przed swoimi bohaterami ciekawe dylematy moralne, nie celując ani przez chwilę w emocjonalny szantaż. Reżyserka i scenarzystka stawia się w roli obserwatorki przyglądającej się spokojnie działaniom protagonistów, którzy popełniają typowe ludzkie błędy i zaniechania, ale dzięki temu stają się bliżsi widzowi.

a6c82b368ad95896da90e1eadce1ec07

„Nic w filmie nie jest jednoznaczne; każdy gest, każde słowo można interpretować na kilka sposobów. Wątkiem ważnym, ale jedynie słabo zasygnalizowanym jest przebaczenie. Pojawia się on bardzo późno, bo w końcowych scenach i nie jest wystarczająco rozwinięty, ale też pozostawia pole do rozmyślań. Bo czy po zdradzie wybaczenie jest możliwe? I czy da się uniknąć żalu za popełnione czyny? Pytań jest dużo, a odpowiedzi danych w filmie mało. Tak jakby widz już poza ekranem miał sam szukać odpowiedzi.” – źródło.

Wśród tylu niepewnych kwestii w filmie jedna jest bezsporna – obsada została bardzo dobrze dobrana. Keira Knightley (która zazwyczaj mnie irytujew roli zazdrosnej, ale też nie całkiem niewinnej żony potrafi dobrze oddać emocje i wątpliwości, które targają jej postacią. Sam Worthington natomiast nie daje się ponieść roli, jest raczej powściągliwy i bardziej wyważony niż jego partnerka z planu. Bardzo możliwe, że taką instrukcję dostał od reżysera, gdyż grany przez niego MIchael właśnie taką postać kreuje – powściągliwego i rozważonego mężczyzny. Największe wrażenie zrobiła na mnie Eva Mendes. Wcieliła się w rolę uwodzicielskiej Laury. Niezwykle ponętnej kobiety, która kryła w sobie jakiś nieokreślony czar sprawiający, że rozważny mężczyzna powoli staje się jej uległy. Ta aura emanowała właśnie od Evy, a nie od jej postaci.

ROUNDUP-2-jumbo

„Szalenie kameralny to film. Nie tylko dlatego, że układa się w zmysłowy czworokąt, a erotyczne (czyt. erotyczne, nie seksualne) napięcie aż kipi z każdej wymiany spojrzeń. To też historia o ludziach, ludziach z krwi i kości, którzy walczą ze swoimi słabościami i przegrywają, bo życie nie zawsze układa się tak jakbyśmy chcieli.” – źródło.

Ten film jest dowodem na to, że dobra fabuła, świetne wyczucie tempa akcji i ogromna wrażliwość w tonowaniu napięcia po stronie twórców.

7,5/10