Tomasz Knapik to jeden z najbardziej znanych i cenionych polskich lektorów filmowych i telewizyjnych. Jego głos można było usłyszeć oglądając takie hity jak „Pamięć absolutna”, „Terminator” czy „X-Men”.

Był głosem Strażnika Teksasu, Ala Bundy’ego czy warszawskiej linii autobusowej numer 522. Na dzisiejszej kozetce opowiada o pracy lektora, Polskiej Kornice Filmowej czy problemach z gardłem. Na ten wywiad czekałam długo, ale było warto:))

Zdjęcia autorstwa: Piotr Smoliński/Polskapresse jotemART Studio69.

Tomasz Knapik:

Ojjej! Ja tego już tak nie traktuję. Chociaż z drugiej strony mój głos zaczyna mi troszeczkę przeszkadzać. Ciągle mam propozycje sweet foci i to mnie już peszy bo jestem skromny i nieśmiały. Głos staje się przekleństwem bo nie jestem anonimowy i np. w spokoju nie mogę zjeść obiadu czy wypić kawy w kawiarni. Ludzie podchodzą proszą o autograf czy wspólne zdjęcie więc zawsze się zgadzam bo z asertywnością powiem Pani to u mnie ciężko…

TK:

Poniekąd tak. Mam brata, który jest adwokatem więc głosem pracuje jako tak zwana „papuga”. Mój syn jest dziennikarzem telewizyjnym więc głos ma wyrazisty, ale nie tak rozpoznawalny jak mój.

TK:

Nie, bo każdy robi to co chce. Wybór padł przypadkowo. Ani mu nie odradzałem ani nie ponaglałem. Mój syn Maciek zna świetnie języki (ukończył iberystykę) więc pomogłem mu załatwić pracę jako tłumacz. Kiedyś nawet można było usłyszeć: tekst polski Maciej Knapik, czytał Tomasz Knapik. Później już sobie sam radził i został dziennikarzem. Obecnie jest bardzo zadowolony z pracy i aż nadto ją przeżywa!

TK:

Słynna historia, opowiadana w różnych wersjach. Kiedyś siedziałem ze śp. Gajewskim u ś.p. Szczotkowskiego w mieszkaniu. Jak przystało na lektorów byliśmy gadatliwi i głośni, a kawały leciały jeden za drugim. Impreza mocno zakrapiana. A że to lipiec i okna na oścież otarte, to po jakimś moim grubym żarcie, słyszymy sąsiadkę z góry: „Ściszcie k…wa ten telewizor!”. Jak Pani słyszy to prawda i zatacza ona coraz szersze kręgi.

TK:

Nie, zupełnie w tym kierunku nie miałem ciągot. Byłem zawsze zdolny manualnie, lubiłem majstrować przy samochodzie czy motocyklu. Skończyłem Wydział Elektyczny PW, mój promotor dostał katedrę na Wydziale Komunikacji zaproponował mi asystenturę. Była tzw. rotacja więc musiałem zrobić doktorat by pracować jako adiunkt. Przymierzałem się nawet do habilitacji. Pomyślałem, że poświęcę trzy lata na ciężką harówę. Tylko po co? Za 200 zł dodatku? To mi się zupełnie nie opłaci. Niestety w tamtych czasach tak naukowcy zarabiali.

Teraz bym się zastanowił. Wtedy wolałem przeczytać jeden film bo lepiej na tym wyszedłem. Do emerytury na Politechnice dotrwałem. A co do kulturoznawstwa… Miałem i tak napięty harmonogram: studia, dydaktyka, praca naukowa praca lektora, więc nie myślałem o zmianie.

TK:

Nie było takiego punktu. Ja zawsze byłem taki chłoporobotnik. Praktycznie w wieku 60-ciu lat jak przeszedłem na emeryturę to zrezygnowałem z uczelni ale dalej ostro pracuję. I sama Pani widziała, że trudno się ze mną umówić. Zawsze coś wypadnie bo: „Panie Tomku dzisiaj nagrywamy. Jutro jest kolaudacja itp.” Miej tu chłopie wolne:))

TK:

Bo ja wiem… Nigdy nie robiłem tego dla ohhów i ahhhów czy dla sławy. Zwyczajnie dla pieniędzy. Oczywiście to kawał historii, którą czytałem do samego końca. Oczywiście na zmianę z Jurkiem Rosołowkim, który po operacji serca i zmianie barwy głosu musiał zrezygnować. Aż kina zrezygnowały z Kroniki. Obecnie jesteśmy przyzwyczajeni do szybkości informacji. Z minuty na minutę dostajemy newsy i teraz sobie nie wyobrażam iść do kina 26 lipca i słuchać o tym, że dwa tygodnie temu odwiedził Polskę Prezydent USA Donald Trump. Aczkolwiek do tej pory mamy znakomite archiwum!

TK:

Nie ma szkoły dla lektorów. Każdy zaczyna inaczej, ale powiedzmy sobie jedno: jest to praca głosem i trzeba ten głos ćwiczyć. Tylko godzinne czytanki i recytacje wyrabiają nasz głos. W dzisiejszych czasach to się zmienia. Spójrzmy chociaż na lokalne rozgłośnie radiowe. Dzisiejszy lektor nie czyta wyłącznie newsów czy prowadzi audycje. Staje się didżejem, czytuje listy, mailuje ze słuchaczami czy dzwoni do instytucji.

Na dobre czytanie składa się: dykcja, znajomość języków obcych i poprawna polszczyzna, z którą niestety jak słyszę jest coraz ciężej… Dobija mnie jak ktoś mówi poszłem, przyszłem, wziąść czy w dwutysięcznym ósmym. Ja nie wiem gdzie Ci ludzie się edukują!?

TK:

Tak, ale tylko dlatego, że unikam szarzyzny i czytania filmów fabularnych. Zawsze podchodzę profesjonalnie do swojego zawodu i nie ma opcji abym odmówił, że tego czy tamtego to ja nie przeczytam. Bo dostaję pod nos tekst i ciach! lecimy z nagrywaniem.

TK:

Ojjj rzadko. Oczywiście jak czytam seriale ( np. teraz „Dwie spłukane dziewczyny”), to nie nagramy całych sezonów w jeden dzień. Rozkładamy sobie pracę nawet na trzy miesiące. Wtedy wiem co będę czytał. A na ogół to przychodzę do studia, pytam co mamy dzisiaj i zabieram się do roboty.  To jest męczące i nudne, a nawet przewidywalne.

TK:

Miałem dwa razy w życiu. W jednym przypadku temat był poważniejszy. Leczyłem się w domu od dobrych kilku dni. Wchłonąłem niezliczoną ilości lekarstw i nic nie pomagało. Poszedłem więc do laryngologa – Pani doktor starszej daty, o wyglądzie kaprala w wojsku bez badania mnie orzekła: „Syneczku, Ty już lepiej nic nie mów. Wypiszę Ci skierowanie do proktologa”. Zdębiałem… A ona na to: „Wszystko co kupiłeś możesz sobie w d…  wsadzić, a jest tego tak dużo, że bez proktologa nie dasz rady”. Tak więc uśmiana przepisała mi antybiotyk i przeszło o kilku dniach. A proktologów omijam szerokim łukiem!

TK:

Nie, ja nie jestem atrakcyjny „powierzchniowo”. Zazwyczaj Panie mówią: „Nie tak sobie Pana wyobrażałam”. A jak pytam: „ A jak sobie kotku mnie wyobrażałaś?” to następuje cisza… Tak więc nigdy nie byłem ani odpowiedniego wzrostu, ani nie lubiłem obnażać się na scenie. Ne wyrywałem się też nie proszony.

Padały propozycje od reżyserów jak etiuda studencka pt. „Ciało moje” I uwaga!!! Zadebiutowaliśmy z rozebraną Weroniką Książkieicz. Nawet zagrałem rzeźnika. Ot co!

TK:

Hmmm różne rzeczy czytam, ale chyba najtrudniej było przeczytać kwestie medyczne typu  usuwanie ropni około zębowych. Przecież nie można na to patrzeć, a co dopiero czytać. Pamiętam też wyrazy typu kwas bromowodorowy czy  ortokrzemowy. Każdy wyraz musiałem zapisać, rozliterować, itp.

Z drugiej strony zgłosił się do mnie pewnego razu znany raper Silk, aby współpracować. Niestety poległem na całej linii. Tak samo z konkursem Radia Zet, gdzie w słuchawkach na uszach i głośną muzyką, miałem czytać tekst z ruchu warg. Ponoć Kaliszowi poszło lepiej niż mnie.

TK:

Oczywiście! Czytam różne rzeczy i się dokształcam. Kiedyś była np. Wytwórnia Filmowa Czołówka. Czytałem filmy oświatowe typu budowa granatnika RPG-2, aby oszczędzić na szkoleniu wojaków. Któregoś dnia miałem ostrą wymianę zdań z jakimś pułkownikiem od czołgów. Czytałem teksty o czołgach, że znajdują się w nich żyroskopy. Pan pułkownik przerywa nagraniei i mówi – GIROSKOP. Ja się nie zgadzam bo przecież mam doktorat z nauk technicznych i wiem, że w fizyce jest żyroskop! Co się później okazało, czołg radziecki to i napisy cyrylicą. Tak więc  масло  nie oznaczało masła tylko olej i nasz przyrząd był zapisany гироскоп przez g. Tak więc musiałem zwrócić honor pułkownikowi, a przy okazji dowiedziałem się czegoś nowego.

TK:

Wolę sensacyjne bo mój głos jest ostry i dynamiczny. Do filmów romantycznych czy animowanych bardziej pasuje Szydłowski, Gudowski czy Brzostyński. Mają ciepłe, łagodne głosy.

To typowe rzemiosło, czytam po kolei a jak się pomylę to powtarzamy. Nie podchodzę do tych filmów z większym sentymentem. Są bardzo przewidywalne i nużące. Czyta się je jak książki do pociągu. Czy zapamiętuję fabułę? Raczej nie…

  • Kino to dla mnie…

Tomasz Knapik: Kino! Chociaż ostatnio nie chodzę. Nawet nie pamiętam kiedy byłem.

  • Pierwszym filmem, który zobaczyłem był…

Tomasz Knapik: Hmmm coś dla dzieci. Była moda na poranki i pewnie z rodzicami chodziłem.

  • Pierwsza filmowa miłość…

Tomasz Knapik: Brigitte Bardot

  • Trauma filmowa z dzieciństwa?

Tomasz Knapik: Nie miałem. Ja kino traktowałem raczej umownie więc nie przeżywałem.

  • Ulubiony film?

Tomasz Knapik: Nie mam jednego.  Greg Zorba, Amadeusz, Żądło.

  • Czy musi Pan sobie jeszcze coś udowadniać?

Tomasz Knapik: Nie, już nic nie muszę. Lubię jednakże wyzwania i gdy ciągle coś się dzieje.

TK:

Dziękuję. Przyda się!