Macierzyństwo – temat rzeka i obszar, który dobrze „sprzedaje” się w sieci, myślą jedni. Dla drugich to możliwość rozwoju.

Poznajcie moją kumpelę Agnieszkę, autorkę bloga radoSHE, dla której blogowanie to jedna z fajniejszych przygód jaka ją spotkała. Co daje obecność w sieci? Przede wszystkim cudowne znajomości, które przeniosły się do realnego życia.

Kilka lat temu przeprowadziła się z Mysłowic do Warszawy. Można powiedzieć, że skoczyła na głęboką wodę: nikogo nie znała i szukała pomysłu na zagospodarowanie wolnego czasu. Dzięki córce Matyldzie, zapaliła się żarówka z hasłem BLOG. Wpis za wpisem doprowadziły do rozwoju kompetencji i umiejętności, które z sukcesem przekładają się na jej pracę. Zawsze powtarza, że blogowanie to pasja, a wiadomo że życie z pasją nabiera zupełnie nowego koloru:)

Agnieszka Radosz, autorka bloga radoshe.pl:

Zdecydowanie: matka, kobieta pracująca, blogerka, filolog i mysłowiczanka.

Agnieszka Radosz:

Trudne pytanie! Taką samą, a jednak zupełnie inną. W pewnych obszarach nie zmieniło się nic, w innych zmieniło się wszystko.

Agnieszka Radosz:

Dziękuję! Zdjęcia robię sama i sama też próbuję się doskonalić, głównie metodą prób i błędów. Daleko mi do perfekcji, ale naprawdę lubię fotografię.

Kiedyś sama namawiałaś mnie na stworzenie bloga i bardzo pomogłaś przy jego realizacji! Ciągle biegasz na różnego rodzaju spotkania i eventy. Świat wirtualny wciąga?


Agnieszka Radosz:

Wciąga, sama to wiesz:) Pytasz co się zmieniło? Blog to obecnie mały wycinek mojego życia, ale wsiąknięcie w blogosferę dało mi bardzo dużo. Wiedzę i umiejętności, ale przede wszystkim złapałam bakcyla nowych mediów, a to pomogło mi określić kierunek moich zawodowych poszukiwań. Dziś komunikacją w social-mediach zajmuję się zawodowo i po prostu uwielbiam swoją pracę!

Agnieszka Radosz:

A to się zmieniło, Matylda od dłuższego już czasu nie jest bohaterką moich wpisów:) Z różnych względów. Tematy stricte parentingowe zaczęły mnie nudzić, zainteresowania poszybowały w zupełnie innym kierunku, a przede wszystkim moje dziecko nie jest już słodkim bobasem, podobnym do wszystkich innych bobasów. Staje się coraz bardziej zdefiniowana jako człowiek i chciałabym zachować jej prawo do prywatności. A sesji zdjęciowych właściwie „nie znosi”:) Zdjęcia robię niezauważalnie i trochę przypadkiem, przy okazji różnych naszych aktywności.

Agnieszka Radosz:

Jeśli tylko czas pozwoli chciałabym rozwinąć jeszcze kilka projektów, które mam w głowie.  :)

Agnieszka Radosz:

Tak, zadomowiłam. Ale generalnie mam zdolność szybkiego przystosowywania się do nowych miejsc i okoliczności, więc i ta przeprowadzka nie stanowiła problemu. Miejsc ulubionych jest mnóstwo, ale niezmiennie najulubieńszym jest Ogród Krasińskich.

Agnieszka Radosz:

Odpowiem równie przewrotnie. Nie ma takiej rzeczy. W moim osobistym odczuciu, mam wszystko czego pragnęłam. No ok, zawsze przydałby się czas i kasa na długie i dalekie podróże:)

  • Pierwszy film jaki zobaczyłam w kinie to…

Agnieszka: „Panna z mokrą głową”, było to w drugiej połowie lat 90-tych.

  •  Z Matyldą pierwszy raz pójdę do kina…

Agnieszka: planuję na 3 urodziny, więc już wkrótce:)

  • Film to dla mnie?

Agnieszka: Emocje, relaks, reset.

  • Pięć filmów, które polecasz każdej matce?

Agnieszka: „Porozmawiajmy o Kevinie”, „Mustang”, „Mama”, Little boy”i „W głowie się nie mieści”.

  • Trzy tytuły filmów, które opisują moje życie?

Agnieszka: 
Gdybym miała określić moje życie tytułami filmów plasowałoby się gdzieś pomiędzy „Dzikimi historiami”, „Szóstym zmysłem” a „Czekoladą”.

  • Filmowa podróż marzeń?

Agnieszka: Kiedyś odpowiedziałabym bez wahania, że „Seks w wielkim mieście”, obecnie dużo chętniej odbyłabym podróż śladami „Slumdog Millionaire”.

  • Książka, która była gorsza niż film?

Agnieszka: Trudno mi znaleźć taki przykład. Zwykle zauważam niedociągnięcia w drugą stronę.

  • Ulubiony reżyser?

Agnieszka: Podobnie jak z pisarzami, nie mam ulubionego reżysera, bo to proces który ewoluuje wciąż. Ale w ciemno poszłabym do kina na film, któregoś z moich pewniaków, czyli: Denisa Villeneuve, Danny’ego Boyle, Jean-Marc’a Vallée, Xawier’a Dolan’a, Alejandra Iñárritu czy Bernardo Bertolluci’ego (tak, wiem że jest już na emeryturze, ale poszłabym!).

  • Największy wróg filmowy?

Agnieszka: Myślę, myślę, myślę i wymyślić nie mogę:)

  • Płakałam jak bóbr na…

Agnieszka: Zapytaj raczej na jakich filmach nie płaczę:)

  • Filmy, których zdecydowanie nie polecasz młodym rodzicom?

Agnieszka: Nie polecam tylko złych filmów, bo jak wiadomo młodzi rodzice często są w niedoczasie, szkoda więc tracić czas na słabe kino:) W innych przypadkach tylko uprzedzam, że dany film niesie ładunek emocjonalny, który może być trudny do udźwignięcia, zwłaszcza rodzicom. Jestem dwa dni po seansie „Wołynia”. Gdybym wiedziała, że ta historia tak mnie „sponiewiera”, być może poczekałabym kilka lat z jego obejrzeniem.

  • Kino pomaga dzieciom…

Agnieszka: Dobre i wyważone kino pomaga dziecku w załapaniu szerszej perspektywy, świadomości, że nie jest samo w różnych dziecięcych perturbacjach i dylematach. Przynajmniej tyle pamiętam z własnego doświadczenia.

  • W jakie zabawy bawisz się z córką, w które Twoi rodzice się z Tobą bawili?

Agnieszka: Będziesz się śmiała ale naszą ulubioną zabawą jest budowa piętrowych parkingów dla samochodzików. Uwielbiamy czytać książki i snuć długie nieprawdopodobne historie…

  • Jakie sławne filmowe matki cię inspirują? 

Agnieszka: Długo myślałam nad tą odpowiedzią, ale nikt szczególny nie przychodzi mi do głowy. Dużo bardziej inspirują mnie kobiety, będące zwykłymi mamami, a nie osobami z pierwszych stron gazet. Tu mogłabym wymieniać długo. Jeśli miałabym jednak wskazać kogoś znanego szerszej publiczności, byłaby Anna Alboth z bloga Family without borders.

  •  Co Cię najbardziej wzrusza w filmach?

Agnieszka: Historie.

  • Wymarzony wieczór, gdy Matylda zostaje przekazana dziadkom…:)?

Agnieszka: Dobrze myślisz:) Idziemy do kina!