Dotknąć niemożliwego…
W miniony weekend wybrałam się… o dziwo do kina!:) Niestety nie miałam dużego wyboru ze względu na:
a) wakacyjną posuchę repertuarową,
b) powtórki filmowe, które proponują kina.
Mój wybór od razu padł na najnowszy film Ferzana Özpetka – tureckiego reżysera kręcącego filmy we Włoszech. Szerszej publiczności znanego z dramatów obyczajowych takich jak: „Saturno contro. Pod dobrą gwiazdą” (2007) czy „Mine vaganti. O miłości i makaronach” (2010). Ty razem powraca thrillerem psychologicznym, ukazując dyskretny urok tajemnic i seksualności.
Özpetek prezentuje nam Neapol, którego przeciętny turysta nie zna. Ukazuje czyste, romantyczne i pełne słońca miasto. Warto dodać tajemnicze i pełne nadziei. To tutaj miesza trzydziesto/czterdziestokilkuletnia patolożka Adriana (hipnotyzująca Giovanna Mezzogiorno!). Od samego początku reżyser wykłada karty na stół i dowiadujemy się, że jest ona córką artystów, wychowywaną przez ciotkę po ich śmierci. Traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa bardzo mocno oddziałują na jej późniejsze życie. Pod grubą skórą kobiety niezależnej z tzw. „łbem na karku”, kryje się spragniona miłości i czułości istota.
Szansa trafia się po jednej z okultystycznych ceremonii, w której bierze udział. Zafascynowany lekarką tajemniczy Andrea (karykaturalny Alessandro Borghi), zrywa z niej ubrania i spędza upojny wieczór w mieszkaniu kobiety. Ma być happy end. Zamiast kwiatów oraz „żyli długo i szczęśliwie” mamy trupa w kostnicy, którym jest tajemniczy kochanek. Patolożka postanawia na własną rękę zbadać okoliczności tajemniczej i brutalnej śmierci Andrei, a w kojarzącym się z włoską idyllą Neapolu, namiętność zaczyna mieszać się z szaleństwem i magią.
Opowieść wręcz o chorym uczuciu, ubrana w przepiękne zdjęcia autorstwa Gianfilippo Corticelli i mroczną muzykę Pasquala Catalano niestety nie zaskakuje… Percepcję rzeczywistości skutecznie zniekształcają kulejący scenariusz i brak zaskoczeń. Widać, że reżyser postawił na klimat i to akurat mu się udaje. Neapol pełen tajemnic, magii i seksu. W zakamarkach wąskich uliczek czai się zło, które nie wybacza. „Neapol spowity tajemnicą” może być poddawany rozmaitym interpretacjom i stawać się przyczynkiem do dyskusji, ale bez słusznego rozwiązania. Tylko po co? Po co na siłę szukać drugiego dna? Nie można prościej = bez tych wszystkich niepotrzebnych ozdobników?
Reżyser zaserwował nam żółwie tempo rozwoju akcji, bez zbudowania napięcia i porcjowania emocji. Scenariusz również kuleje. Postaci są szablonowe, dialogi nienaturalne, ale historia przewidywalna. Nie mogłam również utożsamić się z bohaterką. I tutaj nie chodzi o jej „lodowate” wnętrze. Bardziej o brak zaangażowania reżysera w to, by widz mógł ją lepiej poznać. Kuriozalne sytuacje i defekt zwrotów akcji to chyba największe minusy obrazu. Zawiązanie akcji i początkowy suspens znikają dosłownie po chwili. W pewnym monecie czułam się jakbym sama występowała w okultystycznej ceremonii. Niemniej jednak magicznych rytuałów i praktyk medytacyjnych nie odczułam, a stan zawieszenia trwa aż do finału.
Reasumując: trudno odróżnić fikcję od „rzeczywistości”. Finałowa scena również pozostawia wiele do życzenia. Reżyser zapewne chciał, byśmy na długo po seansie prowadzili dyskusję i interpretowali to co zobaczyliśmy w 125-ej minucie filmu. Szczerze…? wyszłam z kina i nawet się nie zastanowiłam co Özpetek miał na myśli. Przykre bo twórca serwował nam lepsze filmy.
5,5/10
Zostaw komentarz