We found love in a hopeless place…

Na samym początku, zanim przeczytacie poniższą recenzję to mała prośba:

  • odpalacie Youtube`a, Spotify`a czy inny serwis muzyczny,
  • wyszukujecie: Rihanna,
  • włączacie: „We Found Love ft. Calvin Harris”m aby wczuć się w klimat.

Gotowi?…

Oglądam ponad 300 filmów rocznie. Czy to dużo? Chyba tak, patrząc na dane statystyczne przeciętnego Kowalskiego, które i tak są zadowalające: „Ostatnie lata to przepiękny okres kinowy. Polacy coraz częściej wychodzą z domów, m.in. do kina, restauracji, lubią spędzać ze sobą czas. Trzy lata temu przebiliśmy magiczną liczbę średnio jednej wizyty w kinie, w 2016 roku było to już prawie półtora razu. Co prawda, wciąż plasuje nas to daleko za Europą Zachodnią, ale szybko ją gonimy.” – źródło

Są filmy, których po wyjściu z kina już nie pamiętam. Są też obrazy z fabułą w formie kiczu, które proszą się o lincz na twórcach. Filmy wzruszające, zapadające w pamięć i dające do myślenia. Wreszcie produkcje jak: „Spring Breakers”, „Victoria” czy „Borgman”, które nie znajdą się w zakładce High Top, ale mają właśnie tą słodycz, która po pewnym czasie staje się gorzkim wprowadzeniem do dyskusji społecznych. Podobnie jest z „American Honey”, obrazem brytyjskiej reżyserki Andrei Arnold.

Film zadebiutował w maju podczas festiwalu w Cannes, zdobywając Nagrodę Jury. Kilka miesięcy później kolejny sukces na British Independent Film Award i wygrana: Najlepszy brytyjski film niezależny. Ciekawy, intymny i powodujący skurcze żołądka film, gdzie bohaterami są młodzi ludzie. Podróżując po USA, wchodzą w dorosłe życie, przechodzą inicjacje seksualne i sprawdzają jak i smak ma porażka.

  American-honey_3

It’s like you’re screaming.
And no one can hear…

sasha+lane

ONA

Jedna z najciekawszych reżyserek współczesnego kina, nominowana do Oscara i wielokrotnie nagradzana m.in., za „Fish Tank”, po raz kolejny w centrum stawia młodą dziewczynę. Poznajcie 18-letnią Star (debiutująca na ekranie, obiecującą rolą Sasha Lane). To dziewczyna z patologicznej rodziny, która o niczym bardziej nie marzy niż o wyrwaniu się z małego miasteczka. Dziewczyna z Texasu – jak sama o sobie mówi to pełna nadziei, miłości przestraszona nastolatka, o której zapomniał nawet sam Bóg. Ale! nie zapomniała o niej grupka rówieśników, którzy z piskiem opon, w imponującym stylu zajeżdżają jej drogę i zapraszają do wspólnej podróży. Gdzie? Przed siebie, szybko i bez planów na przyszłość. Co ma do stracenia? Kolejne obmacywanie ojczyma, wiecznie pijaną matkę i pustą lodówkę. Wybór jest oczywisty, ale czy trafny?…

„American Honey” to szalona podróż z paczką nieznajomych przy dźwiękach ulubionych płyt. Reżyserka za pomocą sprawnej ręki operatora Robbiego Ryana nie opuszcza Star na krok. Pokazuje jej dredy, tatuaże i mimikę twarzy. Zbliżenia i detale powodują, że widz od razu kibicuje dziewczynie i podpatruje jak przeżywa miłość i dramaty. Star jest bohaterką niejednoznaczną i pełną wewnętrznych demonów. Nie zgadza się ze sposobem zarabiania (proszenie się bogaczy o zakup czasopism) bo to kłóci się z wewnętrznym, skomplikowanym kodeksem, by za chwilę bez problemów podrywać nieznanych mężczyzn. Jest jeszcze coś: pierwsze motyle w brzuchu. Dziewczyna przyciąga, odpycha, wzdycha i jest zazdrosna o chłopaka, którego nie może „mieć”. Intrygująca postać!

Yellow diamonds in the light,
And we’re standing side by side.

american_honey_2

ON

Rycerz na białym koniu? Może i w białym vanie, ale rycerzem bym go nie nazwała. Chyba, że rycerzem, który za pomocą miecza wydłubuje serca. Pewnego dnia zagubiona Star poznaje szarmanckiego Jake’a i zakochuje się od pierwszego wrażenia. Nie dziwię się! Dziewczyny – w końcu to Shia LaBeouf! Nawet nie wiecie jak się cieszę, gdy obiecujący, młody aktor trafi na właściwego menedżera, który w odpowiedni sposób pokieruje jego karierą. Pamiętacie jego początki? „Aniołki Charliego: Zawrotna szybkość”, „Głupi i głupszy 2: Kiedy Harry poznał Lloyda” czy „Ja, robot”. Następnie kariera nabrała tempa wraz z trzema częściami „Transformersów” i plotkami o romansie z Megan Fox. Na szczęście Shia od pewnego czasu panuje nad swoją karierą, angażując się w interesujące projekty i dodając do nich wiele od siebie. Sprawdzili to Lars von Trier, Fredrik Bond i David Ayer i nie żałują. 

Od LaBeoufa w „American Honey” nie można oderwać wzroku! Wraz grupą nastolatków jeździ po Ameryce, puka od drzwi do drzwi i sprzedaje prenumeraty. Robi to tak w hipnotyzujący sposób, że sama bym kupiła kilka egzemplarzy…:) Aktor po raz kolejny udowadnia, że jest charyzmatyczną postacią, przykuwającą uwagę. Między Jackiem a Star iskrzy od pierwszego spojrzenia. To uczucie oddziałuje na widza, który od początku kibicuje parze ale wie, że nie będzie łatwo. Łączy ich poszukiwanie przygody i łatwych pieniędzy. Aby nie było tak cukierkowo, pojawia się ta druga – Krystal, współczesna „burdel mama” (świetna Riley Keough). To ona decyduje o tym, kto zostanie przyjęty do grupy, kto będzie miał gdzie spać, a kogo bez zmrużenia okiem porzuci na trasie. Rodzący się romans, przygody na granicy prawa oraz nastoletni seks bez zabezpieczeń, zostaną wystawione na próbę…

It’s the way I’m feeling I just can’t deny
But I’ve gotta let it go…

maxresdefault-1-1

Historia młodziutkiej Star  to w skrócie ucieczka w stronę marzeń i wolności, ale czy aby na pewno? Czym tak naprawdę jest film drogi, o którym tyle słyszymy? Większość obrazów zabiera swoich bohaterów na metaforyczną wędrówkę. Tak było z „Easy Riderem” czy „Paryż, Teksas„. W tym przypadku Star przeżywa podróż nie tylko jak wycieczkę, ale także eskapadę do wnętrza siebie. Przekracza nie tylko granice, ale i morale po to, by uciec od problemów, przeżyć miłość oraz poczuć adrenalinę na karku. Co ważne w „American Honey” podróż nie ma celu.

Praktycznie przez cały czas trwania filmu spędzamy z bohaterami chwile. Idziemy do pracy, jemy pizzę, jeździmy vanem i imprezujemy. Przez szyby samochodu nie zobaczymy piękna i uroków Ameryki, wręcz przeciwnie – prozaiczność i beznadzieję. Reżyserka brutalnie dekonstruuje opowieść o „american dream”. „Wersja „pracuj ciężko, a daleko zajdziesz” zostaje tu zastąpiona przez „sprzedaj swoją duszę i wyrzeknij się korzeni, a może zarobisz kilka baksów”. – Źródło

Gdyby film potraktować jako pewną formę społecznej diagnozy, na rękach pojawia się gęsia skórka. Czujemy smród, widzimy bród i zastanawiamy się jak można tak żyć? Nic nie sprzedałeś dzisiaj? To licz się z niezłym łomotem ze strony kompanów. Idziesz spać z pustym żołądkiem. Wstaje nowy dzień i nowa szansa na zarobienie kasy. Każdego dnia od nowa, młodzież buduje tymczasowe poczucie przynależności do grupy i własnej wartości. Star po kilku tygodniach wie, że żyje w chorym, pseudo-bezpiecznym środowisku, utworzonym przez pseudo-sektowe towarzystwo. Najbardziej przeraża jednak fakt, że nie ma gdzie wrócić. I co dalej?

Shine a light through an open door
Love and life I will divide!

AmericanHoney_2

Ludzkie marzenia” – podsumował Sam Spade obsesje zdobycia złotej statuetki, legendarnego sokoła maltańskiego w filmie Hustona. Tutaj jest podobnie i nawet zakończenie nie daje odpowiedzi.

Jak pisze Michał Kaczoń: „Jest w tym filmie coś, co pozwala nie nudzić się podczas prawie dwuipółgodzinnego seansu. Pojedyncze momenty, które przyciągają uwagę, zaskakują swoim nieoczekiwanym humorem. “American Honey” najmocniejsze jest w momentach, które najwyraziściej pokazują potrzebę bliskości, grupy i przynależenia. To interesująca historia, która jednak nie podejmuje pewnych tematów (nigdy nie dowiemy się, co przydarzyło się rodzinie dziewczyny) oraz rozwleka część wątków (zamiast je skondensować dla podbicia wrażeń) przez co pozostawia po sobie niedosyt.” – Źródło

Zgadzam, się że film jest za długi i w połowie traci swój impet. Zaangażowanie zastępuje obojętność. Codziennie to samo, a może w tym „szaleństwie” jest metoda? Zwykła szarość (braku $$$) życia? Film zachwycił mnie ciepłem i miękkością barw. Świetne zdjęcia, genialnie dobrana ścieżka dźwiękowa (od country po hip-hop i r’n’b), sprawiają że film ogląda się bez większych problemów. Ta energia zaraża. Rola LaBeoufa (moim zdaniem) jest najlepszą w jego karierze i mocno trzymam kciuki za kolejne, tak udane wybory! 

American Honey” wymaga od widza cierpliwości. Arnold snuje opowieść niespiesznym tempem, nie jest to jednak klasyczny  film drogi. Bohaterowie nie wałęsają się bezcelowo po ekranie, ciągle coś się dzieje. A do tego rozświetlane blaskiem fajerwerków i ognisk niebo.

Witaj wiosno! 7,5/10.