Ale w koło jest wesoło…?
Piję bo…
– lubię,
– jest zabawniej,
– świat wydaje się lepszym,
– chcę zapomnieć…
Itp., itd.
Uzależnienie – temat rzeka. A w polskim kinie wręcz nieodłączny temat, który cechuje większość rodzimych produkcji. Piją u nas wszyscy i za wszystko. Zwróćmy chociażby uwagę na kinematografię Wojtka Smarzowskiego, Władysława Pasikowskiego czy Janusza Morgensterna. Reżyserzy lubią pokazywać jak nie wylewamy za kołnierz. W niektórych przypadkach, granica między groteskowością, a dobrym kinem niebezpiecznie się zmniejsza jak w przypadku Po Mocnym Aniołem.
Do grona tych filmów, moim zdaniem doszła właśnie Zabawa zabawa, najnowszy film Kingi Dębskiej. Reżyserka, która podejmowała dotąd ciekawe, zarazem trudne tematy. Opowiadała o nich ciepło i z mnóstwem miodu. W Planie B czy Moje córki krowy maskuje rzeczywistość, a dobrze napisane scenariusze, ogląda się z zapałem. W tym przypadku jest odwrotnie. Obraz męczy już od połowy filmu. Czekam na zwrot akcji, której nie ma. Może mam za duże oczekiwania? Przypominam, że pod koniec 2018 roku zobaczyłam jeden z najlepszych filmów o podobnej tematyce. Reżyserowi Mojego pięknego syna zależało na ukazaniu piekielnej mocy uzależnienia i desperackiej, destrukcyjnej próby odratowania zagubionego nastolatka. Dziękuję za ten film i emocje, które buzowały we mnie na długo po seansie.
Reżyserka pokazała, że alkohol nie jest tylko problemem polskiej prowincji i za to jej dziękuję. Nie piją tylko mężczyźni i to niekoniecznie dobrze sytuowani. Dębska opowiada równolegle o trzech kobietach w różnym wieku. Na warsztat wzięła: Magdę – studentkę, która przyjechała do Warszawy za wielkimi marzeniami, Dorotę – przebojową panią prokurator oraz Teresę – specjalistkę od chirurgii dziecięcej. Niezależne, odważne, dobrze sytuowane. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (jaką jest butelka wódki) tracą to, na co tak ciężko pracowały.
Każda z tych historii ma taką samą strukturę. Powtarzalność okazuje się kulą u nogi tych krótkich opowieści. Zróżnicowanie wiekowe bohaterek pokazało jedynie, że alkoholizm nie zna pojęcia wieku, wykształcenia i czasu. To by było na tyle jeśli chodzi o pomysł Kingi Dębskiej na swój film. Poczułam, że liżę cukierek przez szybkę…
Kolejnym problemem filmu jest brak pogłębienia portretów bohaterek, przez co trudno zaangażować się w ich losy. Obraz dobrze przedstawia mechanizmy uzależnienia, ale nie wykracza poza to. Zakończenie wydaje się nagłe i przypadkowe, przez co film nie jest ani wystarczającą analizą problemu społecznego ani psychiki bohaterek.
Obraz z założenia smutny i trudny, a takowej atmosfery specjalnie nie czuć. Niby jest poważnie, ale potrafi wejść Sławomir i dramat zmienia się w farsę. Pijana lekarz operująca dziecko czy pijana prokurator udzielająca wywiadu. Serioooooo? Zmęczyłam się tym co zobaczyłam i z niedowierzaniem śledziłam kolejne wątki. Drugoplanowe postaci też nie wybrzmiewają zbytnio tak, jak byśmy sobie tego życzyli. Daję radę Marcin Dorociński jako równie wysoko postawiony mąż pani prokurator, jednak reszta jest dość blada, a ich epizody potraktowane po macoszemu.
Film na pewno ma wymiar terapeutyczny i z tym, jak najbardziej się zgadzam. Może zostać jedną z lektur na wszelkich spotkaniach w ośrodkach leczenia uzależnień. Rzecz w tym, że można go zastosować na rozgrzewkę. Nic więcej!
Dziękuję za spójne trio w wykonaniu: Kolak – Kuleszy – Dębskiej. I w sumie tyle… Zamiast dotkliwego wstrząsu serwuje sugestię komediowości i elementy satyry. Wszystko podane w sposób przystępny dla widza.
Uświadamia, nagłaśnia problem, jednakże mnie nie skłania do namysłu, a tym bardziej nie pozostaje w pamięci.
5,5/10
Zostaw komentarz