Żal życia na nudę!
Kto poznał mnie osobiście mówi, że mam owsiki i sekundy nie potrafię usiedzieć na miejscu. Sporo w tym prawdy. Bo jak moi drodzy mam nic nie robić? Kiedyś usłyszałam, że inteligentny człowiek nigdy się nie nudzi i postanowiłam to sprawdzić.
- „Dbaj o siebie. Nie dla innych, tylko dla siebie. Egoizm? To głupie gadanie.”
- „Kieruj się pasją. Miej pasję. Nie oceniaj życia kategoriami. Miej marzenia i je spełniaj.”
- „Wyluzuj. Napięcie jest ważne, adrenalina jest potrzebna, bo to element naszej zwierzęcej natury, ale nie kumuluj stresu. Wykorzystuj stres na swoją korzyść. Minimalizuj go.”
To kilka zasad, które kiedyś przeczytałam i próbuję wcielać w życie. W codziennym pędzie łatwo przestać zauważać rzeczy, które nadają życiu barw i smaku. Wszystko zlewa się w jedno, a dzień można streścić w 3 słowach – sen, praca, jedzenie. Jakiś czas temu postanowiłam to zmieć i tak oto powstała ta zakładka! SLOW LIFE. Nie, nie od razu, ale stopniowo. Tutaj zapraszam wszystkich, którzy chcą zwolnić, lubią podróże i chętnie spędzają czas ze znajomymi. Podrzucę kilka pomysłów aby codzienność stała się kolorowa, a dobry nastrój udało się zatrzymać na dłużej.
Dobra kawa to dowód, że Bóg istnieje
Dobra kawa to dowód, że Bóg istnieje
- 21 dni
- 11 miast
- najlepsze wakacje ever!
Przynajmniej do tej pory. Bo jak można nie zakochać się we Włoszech, Włochach, włoskim jedzeniu, miastach, zabytkach, piłce nożnej, modzie i ich temperamentach? Mogłabym wymieniać godzinami… Po 3 latach wróciłam, aby znowu poczuć ten niesamowity klimat. Z północy na południe. Kierunek: Sycylia – a to kochani inny stan umysłu!
Nie cierpię deszczowej jesieni i papkowatej zimy… Obecnie patrzę za okno i łapie mnie chandra. W związku z tym postanowiłam przejrzeć blisko 2500 zdjęć z wakacji i stworzyć foto książkę. Tekst powstał spontanicznie. Mam nadzieję, że wirtualne słońce poprawi Wam humor:)
Poniżej, poprzez kolejne wpisy zamieszczę szczegółowy opis podróży, którą z moją małżowinką przeżyliśmy. Jak zwykle bez biura turystycznego, pomocy innych czyli na własną rękę. Ważne, aby było tanio i z jak największą ilością przebytych km oraz plecakiem pełnym wspomnień. Zapraszam:)
Miasto, które nigdy nie śpi?
Po Taorminie i magicznej podróży śladami Ojca Chrzestnego, wyruszamy w przedostatnią podróż. Kierunek —> stolica Sycylii: Palermo.
Czterogodzinna podróż niezawodną koleją i meldujemy się w samym sercu miasta. Hostel trafił nam się idealny: doskonały kontakt z personelem, śniadanie typowo włoskie, czyste pokoje – jedynie duszno bo to ostatnie piętro w przepięknej kamienicy. Ogarniamy się i sprawdzamy czy Palermo nigdy nie śpi…?
Pierwsze wrażenie? Nie jest to zbyt czyste miasto. Mieszkańcy kochają Palermo i jednocześnie nienawidzą. Moim zdaniem ma klimat! Czuć w nim zgiełk inności, wątek niebezpieczeństwa. Zdarza się, że na drogach walają się śmieci i można spotkać bezdomnych. Na szczęście nikt nas nie zaczepia a chwil, które przez trzy szalone noce tutaj spędziliśmy – nie da się zapomnieć!
Kiedy najlepiej zwiedzić Palermo? Sądzę, że późną wiosną i jesienią. Wiele osób odwiedza Sycylię również w zimę i poza sezonem. Na ile dni? Myślę, że 3-4 w zupełności wystarczą. Oprócz samego zwiedzania miasta, warto poczytać o street foodzie, którego za nic w świecie nie możesz pominąć.
Dzień dobiega końca, a ulice Palermo rozświetlają się tysiącami ulicznych latarni i życie toczy się z podwójną siłą. Bez wahania ruszamy w najbardziej imprezową część miasta – targ Vucciria. To tutaj po zmroku również rozkładają się stragany, na których lądują specjały miejscowej kuchni. Ludzie do 22.00 siedzą na ogromnym placu jedząc najlepsze owoce morza za kilka euro i nagle… ktoś podchodzi, zabiera krzesła, a z głośników na cały plac rozlega się muzyka. Wszyscy zaczynają tańczyć!
Palermo to przedziwne miasto kontrastów (inny stan umysłu), gdzie obok pięknie odnowionego pałacu stoi zrujnowana kamienica. Aha! Nie można zapomnieć o starcie imprezy: zibibbo.
Po dwóch nocach spędzonych w Vuccirii i kilku zibibbo za dużo…:) ruszamy z rana na zwiedzanie stolicy wyspy. Palermo jest miastem wielokulturowym. To pewien fenomen, gdyż wyspa była pod panowaniem Emiratu Sycylii po raz ostatni blisko 1000 lat temu, a Normanowie po zdobyciu wyspy zniszczyli większość zastałej zabudowy arabskiej. Na szczęście zachowało się kilka niezwykłych budynków, wpisanych na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO jako przykład połączenia architektury arabskiej, bizantyjskiej i normańskiej.
Zaplanowaliśmy, że Palermo zwiedzimy „kosztując miasta”, a nie postawiliśmy jak w innych miejscowościach na zabytki. Najbardziej znaną i jednocześnie najstarszą ulicą Palermo jest Via Vittorio Emanuele, która ciągnie się od historycznej bramy miejskiej Porta Nuova aż portu. Porta Nuova przylega bezpośrednio do Pałacu Normanów (Palazzo dei Normanni), który nazywany jest również Pałacem Królewskim (Palazzo Reale). Kompleks pałacowy zbudowano w XI wieku na bazie arabskiej twierdzy, ale jego dzisiejszy wygląd to efekt XVI-wiecznej przebudowy już za rządów hiszpańskich. Przyznam szczerze, że nie chciało nam się go zwiedzać.
W połowie Via Vittorio Emanuele znajduje się najbardziej charakterystyczny plac Palermo – Quattro Canti. Przecinające się arterię oddzielają od siebie historyczne dzielnice miasta. Plac ma kształt ośmioboku i otoczony jest barokowymi fasadami ozdobionymi rzeźbami i fontannami. Na fasadzie każdego z budynków ustawiono cztery elementy, które symbolizują antyczną rzekę przepływająca przez miasto (fontanna), porę roku, władcę i patronkę/świętą.
Z miejsc typowo turystycznych nie mam wątpliwości, co jest numerem jeden – zdecydowanie to katakumby w Convento dei Cappucini. W podziemiach klasztoru zostało pochowanych ponad 7500 osób, których szczątki dziś są wystawione na widok publiczny. To zatrważający widok, gdy widzisz czaszki i kości maleńkich dzieci, a obok niemal doskonale zabalsamowane ciała. Miejsce przytłacza i fascynuje zarazem. Wielu mieszkańców sugeruje jednak, że nie powinno być udostępnione do zwiedzania.
Wspominałam, że Palermo jest w czołówce miast świata jeżeli chodzi o street food. Warto jeszcze dodać, że w mieście znajdują się trzy ogromne targi, gdzie za grosze rozkoszujesz się w lokalnych specjałach. To Ballaro, Vucciria i Capo. Są kolejnym miejscem, w którym arabska historia Palermo jest bardziej niż oczywista. Kupcie na nich wina i sery, złapiecie ogromne owoce garściami i czekacie na świeżutkie krewetki.
Oooo jak jesteście w stolicy Sycylii nie można zapomnieć o… śledzionie:) Krojona w cienkie plastry, nieprzyzwoicie tłusta, czeka w garze na chętnych. Kiedy zamawiasz kanapkę śledziona jest odsączana na papierze, ale nie do końca, bo w tłuszczu jest dużo smaku i warto, żeby wszedł w bułkę. Jest wciąż lekko ciepła i smakuje trochę jak wątróbka, tylko dużo lepiej!
Spacerując po zaułkach Palermo trudno nie dojść do wniosku, że w tak źle zarządzanym mieście musi się narodzić świetna kultura alternatywna. Sztuka ulicy dostępna jest tu w wielu miejscach, a murale są przepiękne!
Najciekawszym pod względem turystycznym placykiem w Palermo jest dla mnie urokliwa Piazza Bellini, znajdująca się zaraz przy słynnym skrzyżowaniu głównych ulic miasta Quattro Canti. Na placu znajdują się aż trzy kościoły, z których jeden należy do najbardziej oryginalnych w Europie. San Cataldo przypomina raczej element arabskiej medyny niż ultrakatolickiego miasta. Jeden z zabytków architektury arabsko-normańskiej w Palermo wpisanych w 2015 na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Kościół wzniesiony został w stylu łączącym elementy architektury romańskiej i arabskiej. Jest zbudowany na planie prostokąta z przylegającą absydą. Jest trójnawowy. Jedyną dekoracją wnętrza jest XII-wieczna mozaika ułożona na posadzce budynku. Świątynia zwieńczona jest trzema czerwonymi kopułkami.
Trudno na plac nie trafić i naprawdę nie warto starać się go omijać!
Monreale
Na jeden dzień opuszczamy Palermo, by zaledwie 30 minut na południowy zachód przenieść się do Monreale, na wzgórzu którego rozpościera się widok na całą okolicę. Nazwa miasta prawdopodobnie jest skrótem od zbitki słów monte reale, co oznacza królewską górę/wzgórze – muszlę. Monreale stało się ważnym ośrodkiem religijnym w czasie panowania Emiratu Sycylii, po tym jak Arabowie wygnali biskupa Palermo poza miasto. Decyzję o budowie imponującej katedry podjął król William II, który chciał stworzyć świątynie bardziej okazałą niż ta w Cefalu (niestety nie dotarliśmy).
Świątynia i kompleks do niej przyległy, wyglądają dość niepozornie, ale w swoim wnętrzu kryją naprawdę znakomite dzieła sztuki. Do stworzenia wszystkich mozaik w katedrze użyto ponad 2000 kilogramów czystego złota. Na miejscu możemy zobaczyć też pięknie zdobione krużganki.
Do katedry możemy wejść za darmo. W tym dniu odbywał się również okazały ślub. Środek poza mozaikami zachwyca ogromną postacią Chrystusa Pantokratora.
Można tu także wejść do skarbca, czy zobaczyć przylegające od wschodu przepiękne krużganki stanowiące część dawnego opactwa benedyktynów – niestety wejście na dziedziniec jest płatny (około 10 Euro). My za (chyba) 3 euro wspinamy się na wieżę widokową, z której widać krużganki oraz całą okolicę. Ponoć krużganki są jedynymi w swoim rodzaju w całej Europie. Charakteryzują się przepięknymi motywami zdobniczymi umieszczonymi na 228 parach kolumn. Szczególnie piękne są te z różnokolorowymi mozaikami nawiązującymi do sztuki arabskiej.
Palazzo Adriano
Ostatni przystanek na mapie dookoła Palermo to miejscowość, którą zamieszkuje ok. 2530 osób. Wstajemy koło 7.00 aby w blisko dwie godziny dotrzeć do Palazzo Adriano, gdzie kręcono (moim zdaniem) najpiękniejszy film o miłości do kina – „Cinema Paradiso”.
Klops;/ muzeum zamknięte, ale dobrzy ludzie dzwonią w odpowiednie miejsce i za chwilkę przychodzi przesympatyczna Włoszka. Nie mówi ani jednego słowa po angielsku tylko otwiera drzwi. Pokazuje eksponaty, puszcza muzykę z filmu, a ty zanurzasz się w historii…
Dziś wiele się zmieniło. Walące się barokowe kamienice, sąsiadują z odrestaurowanymi budynkami, a duch historii miesza się z teraźniejszością. Palermo wrze życiem i kipi hałasem. Tutaj jest inaczej – jakby czas się zatrzymał. Co prawda pod koniec zdjęć filmowy budynek kina zostaje zburzony, ale ulice i stare domy dookoła są na wskroś przesiąknięte sycylijskością.
Większość ujęć filmu kręcono również w Bagherii pod Palermo, rodzinnej miejscowości Tornatore. Z kolei Palazzo Adriano wraca do świata dzieciństwa, snując opowieść o przyjaźni chłopca Toto i operatora kinowego Alfredo. Wędrówkę ich szlakiem (również do domu bohaterów) kończymy espresso na rynku. Naprawdę warto zwiedzić filmowe/magiczne miasteczko:)
Czy warto jechać do Palermo? Bez dwóch zdań! Miasto nie spodoba się tym, którzy w odwiedzanych miejscach szukają przede wszystkim wrażeń estetycznych, ale zachwyci poszukiwaczy autentyczności. Palermo tętni życiem 24 h i w żadnym innym mieście Sycylii nie dzieje się aż tyle. Zanurz się w nim!
Ósmy przystanek na mapie naszej wycieczki —-> Erice i Marsala.
Do zobaczenia:)))
Zostaw komentarz