Wyleczysz nasze dusze?
Nikt nie uwierzy że się kiedyś kochali
Dawno zabrakło rozkoszy zmysłowej
Dawno przestali ze sobą rozmawiaćW pokoju obok z uchem przy ścianieSiedzi ich syn i cichutko płacze
Wiele by dał by usłyszeć choć słowo
Wiele by dał by ktoś sobie przypomniałNiekochanym dzieciom wciąż chłodno, laaaa
Niekochane dzieci tulą misie, laaaa
Słowa Kaśki Nosowskiej do piosenki „Misie” z albumu Ho!, są swoistą fabułą najnowszego filmu proroka Andrieja Zwiagincewa. „Niemiłość” 4 marca br., powalczy o Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Czy tym razem statuetka trafi w ręce rosyjskiego reżysera? Bukmacherzy nie mają wątpliwości.
Ostatnio przeczytałam ciekawy artykuł na temat bezpośredniego związku między miłością, a sukcesem reprodukcyjnym. Na przykładzie ludu z Tanzanii badacze udowodnili, że zaangażowanie w związek było bardzo dobrym predyktorem liczby dzieci. „Namiętność miała podobny związek z reprodukcją, ale tylko u kobiet. – Jeśli kobieta pożądała partnera, to korzystnie wpływało to na liczbę jej dzieci. A u mężczyzn niekoniecznie. To swoją drogą dobrze świadczy o statusie kobiet w tej społeczności – te wyniki wskazywałyby, że to kobiety decydują o tym, czy para współżyje i kiedy – komentuje prof. Sorokowski.” – źródło.
Namiętność, zaufanie, miłość, reprodukcja. W najnowszym filmie twórcy kontrowersyjnego „Lewiatana”, bohaterów łączy tylko ostatnie słowo. Małżeństwo Żeni i Borysa widnieje wyłącznie na papierze. Jedynym ciężarem, który ich „spaja” jest porażka reprodukcyjna o imieniu Alyosha. Na wstępie nadmienię, iż „Niemiłość” nie jest filmem, adresowanym do przykładnych rodziców i osób o wysokim poziomem empatii.
„Niemiłość” to w przepiękny sposób ukazany pełny wachlarz emocji. Film można traktować jako diagnozę kondycji współczesnego społeczeństwa, ale myślę, że każdy odnajdzie w tym obrazie cząstkę siebie. Scenariusz krąży wokół zniknięcia chłopca i spojrzenia na świat oczami jego rodziców. Ucieczka? Porwanie? A może samobójstwo? Pytań mnóstwo, a ciała/chłopaka brak…
Historia rozpadającej się rodziny, przypomnijmy z lekcji socjologii: podstawowej jednostki społecznej, służy reżyserowi do zbudowania wielopłaszczyznowej przypowieść o końcu świata. Historia szarpie za serce i pozwala wbić pazury w fotel kinowy z bezradności. A to wszystko za sprawą swojej namacalności, realności i brutalności. Tytuł filmu może być rozumiany dwojako. Z jednej strony jest to przeszywający obraz niekochanego chłopca, którego brak miłości sprowadza na skraj rozpaczy. Z drugiej to przede wszystkim postaci rodziców, którym przeszłość i nieprzemyślane decyzje odebrały możliwość bezgranicznego oddania!
Cała historia to błędne koło zimnej obojętności wobec innych ludzi, uczuć, pokoleń. Zwiagincew inteligentnie w swoją fabułę wplata problem zamknięcia się na drugiego człowieka. Wpatrzeni w ekranik mediów społecznościowych, zapominamy o bożym świecie. Przewijamy palcem pozorne szczęście, a płynące lajki mają podnieść naszą samoocenę.
„Niemiłość” zachwyca przede wszystkim przemyślaną i logiczną strukturą. Nic nie dzieje się przypadkowo, a doskonała gra duetu: Maryana Spivak – Aleksey Rozin tylko potęguje karykaturalną/patową sytuację.
W miniony weekend, czekając na pociąg weszłam do pobliskiej księgarni i przeczytałam jeden z rozdziałów „Anatomii miłości” autorstwa antropolożki Heleny Fisher.
Nasz mózg jasno pokazuje, że umiemy żyć w stanie permanentnego zakochania mimo długoletniego stażu w związku. Ufamy, angażujemy się, a zakochanie przeradza się w miłość. Aktywne pole brzuszne nakrywki w mózgu, które jest odpowiedzialne za pragnienie i motywację, zapewnia nam huśtawki poziomu dopaminy w organizmie. Mówimy wtedy, że mamy motyle w brzuchu albo czujemy chemię do drugiej osoby. Oczywiście te stany nie są jednakowe dla wszystkich, co świetnie pokazuje reżyser.
Żenia i Borys przez lata nie potrafili utrzymać ognia miłości w związku. Ba! oni nigdy nie czuli tego płomienia bo… nikt ich tego nie nauczył. Jednym się udaje, inni dążą do tego całe życie, ciągle zmieniając partnerów. Tak dzieje się z naszymi bohaterami, którzy chcą więcej i więcej, pozornie udając szczęśliwych. We wszechobecnym pośpiechu często nie chcemy dać szans danemu związkowi. A czasem nie jest problemem nasz ówczesny partner, lecz nasza niemożność porozumiewania.
Zaginięcie Aloszy rozpoczyna długie poszukiwania – symboliczną podróż, która diagnozuje problem w rodzinie bohaterów. Reżyser zaprasza nas w rejs po oceanie własnych emocji. Sprawdza ile możemy wytrzymać: wszechobecną hipokryzję, wyścig szczurów oraz społeczną dulszczyznę.
Akcja znakomitej „Niemiłości” toczy się w świecie pozbawionym uczuć. Wszystko wskazuje na to, że Zwiagincew kreuje się na proroka XXI wieku, a jego sny obrazują nieunikniony obraz futurystycznej antyutopii. Mam jednak cichą nadzieję, że reżyser niedługo się wybudzi, a przepełniona atmosfera schyłku i rozpadu odejdzie w niepamięć…
9/10
Zostaw komentarz