Wycwaniłam się i wrzucam do poczytania. Od siebie dodam jeszcze, że zapraszam do poniższego śledzenia cyklicznych wpisów. Doedukuję tych, którzy z historią kina są na bakier. Bez obaw – to nie będzie akademicki bełkot, ale seria (mam nadzieję) przydatnych informacji.

Fotografia jest prawdą, a kino jest prawdą 24 razy na sekundę.

Słowa Jean-Luca Godarda – czołowego, niemal kultowego przedstawiciela Francuskiej Nowej Fali doskonale podsumowują to czym dla przeciętnego widza powinno być kino. Film jest prawdą i skondensowaniem naszych marzeń, lęków czy emocji. Francuski reżyser wprowadził do swych obrazów estetykę charakterystyczną dla nurtu cinéma-vérité, błyskotliwe wypowiedzi, nie poddający się modom oryginał tworzenia oraz temat wolności. Obserwując, w która stronę zmierza kino, tacy twórcy niestety funkcjonują dzisiaj na marginesie, często uważani za nudziarzy i dziwaków.

Na szczęście produkcje takie jak „Kochankowie jednego dnia” (polska premiera 4 maja:)) przywracają wiarę! W związku z tym tytułem, który udało mi się zobaczyć podczas przeglądu Regio-Cannes, postanowiłam przybliżyć założenia nurtu awangardy, który powstał pod koniec lat 50-tych, a miał ogromny wpływ na twórczość międzynarodowego środowiska filmowego. Francuska Nowa Fala była częścią rozleglejszego zjawiska, mającego źródło zarówno w nowych możliwościach technicznych kina, jak w ewolucji obyczajów.

Najnowszy film Philippe Garrela, syna znanego aktora Maurice’a Garrela prezentuje nam historię dziewczyny, która zaprzyjaźnia się z kochanką własnego ojca. Ktoś powie, że to nieetyczne albo chore. Reżyser, jeden z najważniejszych kontynuatorów właśnie Francuskiej Nowej Fali w sposób subtelny i za pomocą artystycznych zabiegów, pokazuje nam jak nie oceniać młodzieńczych słabości, tylko postarać się je zrozumieć.

6

Zanim jednak opiszę historię miłosnego x-konta, warto wspomnieć dlaczego tytułowy nurt powstał. Pokolenie francuskie przełomu lat 50 i 60-tych było szczególne. Wyznawało zupełnie inne wartości niż ich rodzice, pamiętający jarzma wojny. Skupiało się na rozwoju wewnętrznym, filozofii i swojej cielesności. Podstawowym pytaniem było JAK? Jak żyć/egzystować w powojennej rzeczywistości, która dla młodych twórców nie była obiecująca. To oni buntowali się przeciwko „gorsetowi” sztywnych ram, narzucanych przez społeczno-polityczną poprawność i szukali własnego środka wyrazu.

Dla mnie wyjątkowe było to, że twórca stawał się zarówno scenarzystą, producentem, jak i reżyserem danego obrazu. Niski budżet produkcji sprawiał, że każda scena stawała się na wagę złota i często była obmyślana godzinami. Nowofalowe produkcje wywróciły do góry nogami skostniałe formy filmowe oraz przyzwyczajenia widzów. Co ciekawe, twórcy nie mieli żadnego wykształcenia filmowego. Ich specyficzny proces kształcenia w zakresie wiedzy o filmie oraz reżyserii opierał się na wiedzy i doświadczeniu wyniesionych z klubów filmowych.

3

„Kochankowie jednego dnia” również stały się buntem przeciwko obecnym produkcjom. Jest filmem naznaczonym piętnem jednej osobowości i jej oryginalnego stylu. Posiada wszystkie cechy, charakterystyczne dla Francuskiej Nowej Fali: swobodna konstrukcja dramaturgiczna, unikanie intelektualnej, zdroworozsądkowej motywacji działań bohaterów, naturalność akcji oraz jej ścisły związek z miejscem akcji.

Philippe Garrel (bohater retrospektywy 15. NH) potwierdza, że jest specjalistą od kameralnych dramatów obyczajowych. Twórca Dzikiej niewinności udowadnia również, że pozostaje jednym z najbardziej wyrazistych autorów współczesnego kina. O specyfice stylu Garrela świadczy choćby ogromna wrażliwość na słowo. Bohaterowie filmu z jednakowym wdziękiem potrafią rozmawiać o uczuciach, filozofii i polityce. Poetycki charakter dialogów doskonale komponuje się z liryzmem warstwy formalnej. Atutem francuskiego tytułu są zarówno pieczołowicie skomponowane, czarno-białe kadry, jak i dyskretna, impresyjna muzyka autorstwa Jeana-Louisa Auberta. – źródło

Prasa zagraniczna sądzi, że najnowszy film reżysera to elegancka, romantyczna tragikomedia z fascynującymi konturami. Ponad godzinna produkcja naszpikowana jest tyloma emocjami, że warto o nich dyskutować na długo po seansie.

Do tak zwanej „świętej trójcy” Francuskiej Nowej Fali zalicza się „Czterysta batów” François Truffaut, „Do utraty tchu” Jeana-Luca Godarda i „Hiroszima, moja miłość” Alaina Resnais.

„Czterysta batów” to nie tylko opowieść o toksycznej miłości, poczuciu wyobcowania, ale też świetny przykład protest filmu i pokoleniowego manifestu. historia trzynastoletniego Antoine’a jest w istocie opowieścią o pokoleniu Nowej Fali, które buntuje się przeciw zastanemu porządkowi ustalanemu przez poprzednie pokolenia. Młody bohater filmu neguje świat swoich rodziców, nauczycieli i instytucji przez nich ustanawianych.

„Do utraty tchu” miał być początkowo thrillerem, a sam reżyser wielokrotnie przyznawał, że podczas kręcenia filmu, sam nie miał pojęcia co przyniesie kolejny dzień planu zdjęciowe. Dał się porwać wodzy fantazji, wenie i swojej intuicji. Samo podejście do reżyserskiego rzemiosła wydaje się u Godarda bardzo nowatorskie. Reżyser, wkraczając na nową drogę, zakwestionował metody pracy tradycyjnie działających twórców. Główny bohater, Michel odrzuca wszelkie uznane wartości i jest niezależny. Podczas ucieczki kradzionym samochodem, pada w panikę i zabija żandarma. Wiedząc, że niedługo będzie poszukiwany w całym kraju, udaje się do Paryża, aby odebrać od swojego dłużnika pieniądze potrzebne mu do ucieczki. Sprawy zaczynają się komplikować, dłużnik zniknął, a Michelowi we wszystkim towarzyszy Amerykanka Patricia.

„Hiroszima moja miłość” to historia spotkania na styku kultur z bolesną traumą wojenną w tle. Bohaterka przybywa do Hiroszimy, by wziąć udział w realizacji pacyfistycznego filmu. Nawiązuje romans z poznanym przypadkowo Japończykiem. Powracają wspomnienia- tragedii ogólnoludzkiej (zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę) i osobistej, intymnej (bolesne upokorzenie związane z końcem młodzieńczej miłości). Zestawienie tych dwóch tragedii uświadamia egzystencjalną prawdę – to, że nie da się i nie wolno zapomnieć o przeszłości, trzeba ją w sobie przetrawić, by odzyskać równowagę. – źródło.

4

Francuska Nowa Fala miała ogromny wpływ na światową kinematografię. Trend trwa po dzień dzisiejszy. Spójrzmy chociażby na amerykańskie kino niezależne (od J. Cassavetesa po J. Jarmuscha) czy powstające przeglądy/festiwale kina autorskiego, które z roku na rok powstają. Kina francuskiego, które obok włoskiej kinematografii należy do moich ulubionych, nie da się streścić w kilku zdaniach. Nie jest to kino hermetyczne czy jednowymiarowe. W swojej awangardzie i nonszalancji Francuzi znaleźli idealny balans pomiędzy groteską a dramatem. Bardzo się cieszę, że od XXI wieku francuska kinematografia wraca na właściwe tory.

Na koniec warto podkreślić, że nurt Francuskiej Nowej Fali odnotował bardzo silny wpływ, przede wszystkim na kino czeskie (nowa fala czeska), japońskie, włoskie czy też polskie (polska szkoła filmowa).

Kochankowie jednego dnia: 7/10