Chronić nietrwałą formę sztuki.

Amerykański filmowiec Benh Zeitlin powiedział kiedyś:

Film należy kręcić niejako zgodnie z tym, jak płynie życie jego bohaterów i większość rzeczy na planie robić własnymi siłami. Nigdy nie jest on gigantycznym konstruktem wypełnionym tysiącami statystów i technicznych. Trzeba czerpać siłę z chaosu, wprowadzić go niejako w system krwionośny filmu i odpowiednio wykorzystać jego potencjał. Nasze nastawienie zakłada rezygnację z filmowej precyzji i zastąpienie jej siłą mięśni, fizyczną pracą wyciskającą siódme poty z każdego, kto próbuje zapisać na taśmie ulotne wrażenia… Więcej tu przypadku niż decyzji i testowania pierwotnych założeń. Główną rolę zawsze odgrywa proces zainicjowany decyzją, że przeżycie przygody wraz z bohaterami własnego filmu jest nie tylko środkiem, ale i celem reżysera.

Zaledwie połowa spośród 21 000 filmów fabularnych nakręconych przed rokiem 1950 przetrwała do dzisiaj. Pamiętam jak na historii filmu, oglądaliśmy jedynie fragmenty filmografii Davida W. Griffitha czy Wsiewołoda Pudowkina. Powstawały one bowiem na łatwopalnej i bardzo niestabilnej taśmie nitrocelulozowej. W 1909 roku Eastman Kodak wprowadził niepalną taśmę filmową, ale potrzeba było 40 lat, aby przemysł filmowy ostatecznie zaczął stosować bezpieczną taśmę filmową.

basterds_WS_big

Pamiętacie scenę z „Bękartów wojny” Quentina Tarantino, kiedy to Melanie Laurent posługuje się łatwopalną taśmą filmową, aby wywołać pożar w kinie i dokonać zamachu na Hitlera? W ciągu półwiecza spuściznę kina zdziesiątkowały pożary w archiwach. A późniejsze filmy, tworzone w Technikolorze w niepokojącym tempie blakły, natomiast zapachy zdradzały fizyczne niszczenie filmów. Proces produkcji, eksploatacji, a także przechowywania taśmy nitro wymagał zachowania szczególnych środków ostrożności. Władze londyńskiej kolei podziemnej wprowadziły w pierwszej połowie XX wieku zakaz wprowadzania i przewożenia metrem owych taśm. Przełom nastąpił gdy wynaleziono tytułową „bezpieczną taśmę”.

Pierwsze próby zastąpienia łatwopalnego podłoża nitrocelulozowego materiałem o wyższym stopniu bezpieczeństwa były priorytetem dla filmowców. Przełom nastąpił w 1948 roku, po udoskonaleniu przez wspomnianego Kodaka materiału do produkcji taśm acetylocelulozowych – dwuoctan celulozy został zastąpiony trójoctanem. Kluczową zaletą stała się jego zdecydowanie niższa palność, przy dorównującej poprzednikowi trwałości i niewielkim wzroście kosztów. Octanowa taśma filmowa zyskała miano „bezpiecznej” i od 1949 roku zaczęła zastępować na rynku kinematograficznym łatwopalną błonę nitro. Wagę wprowadzenia do użytku udoskonalonego nośnika pokazuje fakt przyznania w 1950 roku firmie Kodak Oskara przez Amerykańską Akademię Sztuki i Wiedzy Filmowej.

pkf-pudelko

A jak się sprawy mają obecnie? Branża filmowa po ponad 100 latach wciąż świetnie funkcjonuje. Ale producenci taśmy filmowej wykruszają się w zadziwiającym tempie. W marcu 2013 r. z produkcji taśmy zrezygnował nawet japoński Fujifilm. Skąd ten odwrót od taśmy? Jak nie wiesz o co chodzi, to chodzi o $$$. Cyfryzacja obecnie obejmuje każdą dziedzinę życia, także kino. Cyfrowe kamery umożliwiły obniżenie kosztów produkcji filmowej. Taśma filmowa zawiera m.in. srebro, które od lat stale drożeje. A do nakręcenia dwóch godzin filmu potrzeba jej grubo ponad trzy kilometry.

Cyfryzacji ulega też druga część kinowej techniki, czyli projekcja. Już w roku 2013 rok, 75% sal kinowych na świecie wyposażonych było w projektory cyfrowe. To oznacza niższe koszty – taniej i łatwiej jest skopiować i rozesłać twarde dyski z plikami filmowymi niż szpule z taśmą filmową. Ale nowa technika daje też nowe możliwości, np. projekcje 3D i szybszą postprodukcję.

Oficjalnie pierwszym filmem, który dystrybutor Paramount Pictures rozpowszechniał w USA tylko i wyłącznie na nośnikach cyfrowych, był nominowany do Oscara „Wilk z Wall Street”.

AUDIENCE IN MOVIE THEATER, 1935

Na zakończenie taśma filmowa, a sprawa POLSKA. W Filmotece Narodowej spoczywa blisko 160. bezcennych zabytków filmowych. Są to łatwopalne taśmy światłoczułe na podłożu „nitro”. „Mimo ubytków i uszkodzeń, stanowią one najcenniejszy, bo oryginalny materiał do cyfryzacji. Trzeba się z nią spieszyć, bowiem ich żywotność jest ograniczona”, pisał w Magazynie Filmowym SFP Andrzej Bukowiecki

Jednym z celów „NITROFILM” jest przeniesienie filmów archiwalnych nie tylko na zapis cyfrowy, ale także na nowoczesny nośnik światłoczuły 35 mm, którego żywotność oblicza się na 300 do 400 lat. Jak zainteresował Was materiał i chcecie dowiedzieć się czegoś więcej, to zapraszam tutaj.