„Chmury zakrywają szczyt tylko dla tych, którzy są na dole.”
Najbardziej lubimy piosenki, które już znamy. Podobnie jest z filmami. Wybitnych obrazów jest za dużo – taka reflaksja narodziła mi się po kilku latach, oglądania średnio 350 pozycji rocznie!
Dlatego nie tracąc czasu na wstępny i filmoznawcze dywagacje, od razu przystąpiłam do odliczania. Wiadomo – ile osób, tyle wyborów, każdy znajdzie wybitne filmy, których poniżej nie zamieściłam. Znajdą się również pozycje, które będziecie chcieli skrytykować. Biorę wszystko na klatę!:)
Mam jednak cichą nadzieję, że pozycje, które tutaj będę wymieniać (moim zdaniem najlepsze z najlepszych), przydadzą Wam się przy wyborze tego, co warto nadrobić w miłym i doborowym towarzystwie.
Joanna, I love you!
Jest moją muzą od zawsze. Przepiękna! Elegancja w każdym calu, inteligentna, z ogromną rezerwą do samej siebie i poczuciem humoru. Istna ikona kina – Audrey Hepburn. Lśniła w blisko 40 filmach i musicalach. Ostatnio nadrabiając zaległości filmowe, natrafiłam na film z jej udziałem pt. „Dwoje na drodze”.
To wyjątkowy obraz. Dorosła komedia stworzona przez i dla dorosłych – pogodna, wyrafinowana, przekonująca i pełna prawdziwych emocji. Podróż to bardzo wdzięczny temat na film, gdyż może być pretekstem do zaprezentowania różnych perypetii. Może być także metaforą przemijania, kształtowania charakterów, dojrzewania do małżeństwa. Związek małżeński to jedna wielka eskapada pełna wschodów i zachodów słońca – radosna ale i uciążliwa zarazem.
Stanley Donen zrealizował tym razem ambitne kino będące nie tylko świetną alternatywą dla popularnych i słodkich rom-comów, ale też kultowych i nieco gorzkich road movies z czasów kontrkultury (przełom lat 60. i 70.). Nielinearność, epizodyczność, wolne tempo, przewaga dialogu, znikoma ilość humoru – to są cechy, które mogą zirytować widza nastawionego na rozrywkę. Jednak scenariusz zawiera tak wiele błyskotliwych pomysłów, że jest w stanie sprowokować do refleksji. O sukces filmu zadbała wytrawna para aktorów: moja! Audrey Hepburn, ulubiona aktorka Donena i Albert Finney. Historia ich miłości rozciągnięta jest w czasie i trwa przez dziesięć lat. Warto podkreślić, że fabuła nie jest przedstawiona chronologicznie.
Wizualnie film prezentuje się wybornie. Zaczyna się od pomysłowej czołówki, która tak jak znaki drogowe daje wskazówki, ostrzega, sugeruje czego należy się spodziewać. Wyzwaniem było też sfilmowanie scen samochodowych, zrezygnowano z użycia tylnej projekcji, aby podróż wyglądała autentycznie. Do zalet wypada jeszcze zaliczyć nastrojową muzykę Henry’ego Manciniego, którą można usłyszeć już w czołówce.
Moja mała refleksja po filmie: Nie da się ukryć, że światem rządzi pieniądz, ale zamiast pomnażać go w nieskończoność warto nabyć dwa paszporty i plecaki, sporym udogodnieniem byłby własny samochód i … Go Ahead! Cel wyprawy nie jest istotny – ważne jest tylko to, że podróżuje się z osobą, którą darzy się zaufaniem.
Na drodze nie brakuje znaków stopu i zakazów wjazdu, niewskazany jest pośpiech, a nadmierna ciekawość też bywa zgubna. Jednak takie wspólne eskapady dają niesamowite poczucie wolności, zbliżają ludzi i wszelkie nieporozumienia i konflikty stają się wtedy błahostką w obliczu licznych kilometrów, jakie są do pokonania.
To co mężu??? W drogę!
8,5/10
Zostaw komentarz